Akty i sceny kukiełkowej rzeczywistości Antosi, czasem soczyście umajone didaskaliami, czasem z dramatu powstałe lub pełne komedii... A bohaterka Antosia każdego dnia gra siebie... Cudowne Dziecko. Bo Cuda się zdarzają...

03 kwietnia 2013

Zwykły dzień w magię zaklęty


Wieczorem przed urodzinami dziewczynek fizycznie było mi najtrudniej. Skurcze były nie do opanowania –  gynipral lał się już ciurkiem, sztukę dawkowania leku tokolitycznego miałam w jednym palcu, jak położne.  Pamiętam rozmowę z Mamą wieczorem – już nie dam rady więcej, to już chyba musi się stać - mówiłam. Rano,  Jola położna – stanęła na głowie i wszystkie badania zrobili mi jeszcze przed obchodem.  Na wizycie profesorskiej – padła decyzja – gromadzą zespół (a była cała masa specjalistów),  kończymy ciążę – wtedy już nie oponowałam.  Po tygodniach leżenia po prostu wstałam i wzięłam prysznic – sama. Cudowne uczucie niezależności.  Madzia – mój dobry duch i cudowna położna – za chwile również Mama, przez cały ten ranek była ze mną. Byłam dziwnie spokojna. Tata Kukiełek w biegu przed salą porodową złapał  mnie jeszcze na kilka chwil – ścisnął moją rękę i obiecał, że tak jak marzyliśmy,  za chwile już będziemy wszyscy razem… 

31 tygodni i 1 dzień  - moje Córeczki w każdym momencie były ze mną. Były też razem. W najtrudniejszych chwilach,  łapały  się za ręce – pływały i szalały w maminym brzuchu, nie bacząc na pęknięty pęcherz płodowy, krwiaki  i skurcze. Czułam ich ruchy od 15 tc…  Myślę, że  litry  leków, codzienne podglądactwo przez USG  i moja adrenalina nie zabrały im radości i frajdy ze  wspólnej zabawy.  

Poród metodą cesarskiego cięcia rozpoczął się w piątek, 30 marca 2012 o godzinie 10.30. Znieczulenie epiduralne – miało oszukać moje receptory czuciowe od pasa z dół a po wydobyciu Dziewczynek ciąg dalszy operacji w znieczuleniu ogólnym.  Zdarza się jednak i tak, że znieczulenie z jakichś powodów nie działa – u mnie tak było  -  anestezjolog zdecydował więc natychmiast o znieczuleniu ogólnym.  Nie mogłam się jednak zgodzić – przecież te małe istotki miały tak pod górkę, że jeszcze dawka narkozy mogłaby zrobić im krzywdę.  Lekarze walczyli więc z czasem o życie moich Dzieci – ja walczyłam z bólem. Dziś niemal nie pamiętam tego uczucia…



O 12:37 Córka Żywa Niedonoszona – Bliźniak I przyszła na świat. Waga 1390g.  Dla nas Antonina
O 12:38 Córka Żywa Niedonoszona – Bliźniak II przyszła na świat. Waga 1450g. Dla nas Apolonia

Czułam, że już je wyciągnęli… ale byłam pół przytomna z bólu -  prosiłam tylko anestezjologa by przed zaśnięciem powiedział co z dziećmi. Nie słyszałam płaczu, na który tak bardzo czekałam. Brzęczy mi do dziś w głowie… żyją, nie oddychają, dostały po jednym punkcie. Znieczulamy.  
Zasnęłam wierząc, że po moim wybudzeniu  moje Cuda będą na mnie czekać. Dzieliły nas 3 piętra, różne oddziały, dziesiątki sal i totalna niemoc - wszystkie trzy walczyłyśmy o życie. Nie byłam świadoma jak trudno było ze mną. Mam mnóstwo szczęścia, że trafiłam na tamten zespół i że właśnie tego dnia odbył się poród. 

Nie wiem, co  czuł Tata Kukiełek - wiedział tyle: operacja zakończona - wszystkie Jego panie walczą... czekamy.  I czekał. Biegał między piętrami, pokojami lekarskimi i intensywną terapią. I jak to facet - milczy na ten temat. Wiem, że był Mamą i Tatą przez te kilka dni. Najlepszym. 

Nie mam wiec wspomnień euforii gdy dziecko wyciągnięte z brzucha trafia na mamine piersi. Nie czułam zapachu moich Córeczek, ani nie widziałam ich pomarszczonych stópek. Nie karmiłam też piersią w pierwszej dobie, nie myślałam o tym, czy przed weekendem nas wypuszczą. Gdy otworzyłam oczy czekałam na dobre wieści...powoli nadchodziły.
Nagrodą były filmiki w telefonie, głos Taty ... Poleczko uśmiechnij się do Mamy, Tosieńko pomachaj do Mamusi... i melodyjki jakby grane przez owsiakowe inkubatory.
W trzeciej dobie moje Macierzyństwo nabrało realnego wyglądu. To dwie najcudniejsze Istoty, drobniutkie, waleczne lecz kruche.  W głowie setki razy układałam słowa, które powiem do nich po raz pierwszy. Wszystkie plany zawiodły - słowa nie umiałam z siebie wydusić. Tylko łapczywie patrzyłam, tuliłam je wzrokiem i ręką dotykałam jakby najkruchszej porcelany - bo przecież one takie mikrutkie. Skóra jak pergamin. Ale piękne takie. I zupełnie podobne, śpiące w plątaninie kabelków, przy dźwięku, który do dziś brzęczy mi w głowie. 

Mała rączka zaciśnięta na moim palcu, coś na kształt płaczu, ufne oczka - cały świat w nich, wszytko. Potem już razem, pierś w pierś i ich zapach, który dotąd jakby sercem czuję. Wszytko w koło nikło jakby. Tylko my...


Całe życie na Nie czekałam. Zawsze marzyłam by być mamą. Tamten czas gdy byliśmy we czwórkę to najpiękniejsze chwile w moich życiu, mimo lęku i rozłąki. 
Pierwszy rok życia Antosi dla nas to worek z bagażem wspomnień i gorzkich i pięknych. Przytulam w sobie te chwile, chciałabym każdą zachować i delektować tym co dobre było. Każdego dnia są jednak nowe. Gdy Tośka się śmieje aż tchu Jej brak, gdy małym paluszkiem żarówkę wskazuje i pytającym wzrokiem patrzy na mnie. Gdy tuli się aż rumiane policzki na małej buźce się rysują. Uwielbiam ten czas, w Antosi wszytko uwielbiam. 

 
 
Za nami pierwszy rok razem, kolejne cudowne lata przed nami. Zwykłą datę 30 marca moje Córeczki w magię zaklęły, na zawsze, dla nas to święto. 

Antosiu, Córeczko Kochana dla Ciebie
... pięknych ścieżek, zdrowia i marzeń spełnionych
                                                                                                  Mama i Tata

                                                                                                 





6 komentarzy:

  1. Chyba zaden inny blog nie powoduje u mnie gesiej skorki...
    Najlepsze zyczenia z okazji waszego swieta!To musialo byc ogromne przezycie!Ja, nie wiedziec czemu i troche niepotrzebnie, stresowalam sie ta pierwsza rocznica swojego dziecka...
    Wysciskam jak sie niedlugo zobaczymy!Tymczasem zrob to za mnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chce aby była nie tylko gęsia skórka z powodu trudów i łzawych wspomnień. Masz rację ten roczek to wydarzenie, oczywiście dla rodziców... My robimy takie after party dla Przyjaciół i dzieci - to już większe wyzwanie.
      Tośka wycałowana - ale fajnie, że przyjedziecie:)

      Usuń
  2. Nie zawsze komentuję, ale zawsze czytam. I szczerze podziwiam za tą walkę, za tą nadzieję... i w ogóle za wszystko. Trudno napisać coś mądrego ,ale wiem, że życie nie jest zawsze łaskawe, jednak trzeba się cieszyć z tego co nam daje. Pozdrawiam. I z okazji pierwszych urodzin życzę Antosi wszystkiego co najlepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie dziękuję! Za czytanie najbardziej..z czasem okazuje się też, że piszę nie tylko dla siebie i lubię to. Za życzenia w Tosinkowym imieniu dziękuje najmocniej! :)

      Usuń
  3. Nie wiem co kobieta, która przeszła tak wiele jak Ty chciałaby usłyszeć od innej kobiety, też matki, ale z mniejszym bagażem doświadczeń . . .
    Nie znam Cię, a tak cholernie przykre jest dla mnie Twoje doświadczenie, tak bolesne, bo nawet jeśli sama przez to nie przeszłam, mają przy sobie tą małą istot, którą kocham, potrafię sobie wyobrazić Twoją rozpacz.
    Twoje doświadczenie ma misję, misję umacniania innych kobiet, matek . . .
    Mam nadzieję, że niczym Ciebie nie uraziłam. Pozdrawiam najcieplej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy chce coś konkretnego usłyszeć... ja nie szukam wsparcia. Antosia daje mi taką silę, że góry mogę przenosić. Gdybyś spotkała mnie w sklepie, na spacerze...nie zgadła byś nigdy co jest za nami. Te blog to trochę takie miejsce gdzie mogę myśli uwolnić. Powiedzieć głośno/
      Absolutnie niczym mnie nie uraziłaś... Pięknie Ci dziękuję!!!

      Usuń