Akty i sceny kukiełkowej rzeczywistości Antosi, czasem soczyście umajone didaskaliami, czasem z dramatu powstałe lub pełne komedii... A bohaterka Antosia każdego dnia gra siebie... Cudowne Dziecko. Bo Cuda się zdarzają...

23 kwietnia 2013

Nosi nas

Lubię, gdy pszczoły na lipach brzęczą. Lubię,  gdy jabłonki kwiatem zasypane. Piwonie w ogródku pod domem i kanapkę z rzodkiewką i sałatą ze szklarni Taty. Lubię sarny i bażanty, które tej wiosny bezczelnie wchodzą prawie pod okna. Lubię,  gdy sąsiedzi nie widzą, co mam na grillu i zapach wiosną koszonej trawy. Lubię dobrze zorganizowane społeczności lokalne. I jajecznice z wiejskich jaj. Kapliczki przydrożne, pola maków, dzikie ogrody i zapach lasu. I łabędzie na naszej rzece. I wspomnienia z dzieciństwa na wsi...

 

Lubię też miejski zgiełk. Spacer po Rynku. Kawę niespiesznie pitą w przemiłym miejscu i sernik w jej towarzystwie. Patrzeć na ludzi gdy pędzą, dorabiać w głowie historie, słuchać  gdy mówią coś ukradkiem pod nosem. Mogłabym tak siedzieć i zerkać na ten miejski pęd. Baaa... gapić się mogę z otwartą gębą. Afisze kin i teatrów czytać. Wybrać coś i pójść. Na obcasach i w krasne usta się ubrać i zapach kobiecy. Lubię zadzwonić nagle, na spacer kogoś wyciągnąć i dobrze się bawić, coś wspólnie zaplanować. I zakupy lubię - przypadkowe i udane, z nieplanowaną bluzką, o jakiej marzyłam wyjść bez dysonansu pozakupowego z uśmiechem. Lubię miejskie parki. Na jedzenie wyskoczyć  lubię, odkrywając nowe miejsca i smaki.


Z tej naszej wiejskiej wsi mam jednak czasem ochotę uciec. Czuję się lekko jak na smyczy, trasy znane pokonujemy każdego dnia. Ani tu dzikie Bieszczady, ani nieskazitelna przyroda ani Mazury moje ukochane. Sklep licho zaopatrzony, błoto na ścieżkach leśnych nie do przejechania wózkiem. Chodnik jak spacerniak w więzieniu krótki i ograniczony domami, szosą lekko ruchliwą. I znajome twarze zerkające zza płotów - więc dzień dobry mówimy, co słychać słyszymy - i po spacerze... Nawet obcasy jakoś nie przystoją w tym naszym wiejskim świecie. Choć ja - mimo, że kosodrzewna z obcasami przyjaźnię się z rzadka.

Są więc dni gdy mnie nosi. Mam dość rytmu. Codzienności dość. Chcę być Babą in the City - w stukających butach i kwiecistej sukience, z książką w kawiarni, z udanych zakupów wracać. Być anonimową...
Tyle, że  in the City, to ze mnie bardziej Mama. Z obcasów więc rezygnuję, z kiecki nie. Cenię wygodę. Kawa bez książki, za to z deptaniem po maminych kolanach, musem śliwkowym na dekolcie - bo Antka odkryła parkowanie z zaskoczenia nosem w ciepłych piersiach Mamy. A zakupy... hmmm głownie dzieciowe - bo z nich mam znacznie większą frajdę - i wiem, co bym chciała:) Kino zamieniam na spacer z Antosią, tropienie gołębi, ekscytację pieskim szczekaniem i na wiatr, który rozśmiesza samym wianiem.


Męczą mnie jednak po czasie tłumy w parku i plac zabaw,  na który pół miasta się zeszło.
Niedziela więc dzielona - tym razem uznałam, że kompromis jest niezbędny. Przedpołudnie o zapachu spalin, perfumowanej galerii handlowej, aromatu kawy i miejskiego parku. 
Popołudnie daleko w lesie, z ptasią melodią i zapachem rozgrzanej ziemi od słońca. I świetne wiejskie, dziecięce przywitanie wiosny. Swojskie, piknikowe, doskonale przygotowane przez Panią Sołtys. Frajda ogromna dla dzieciaków, pogaduchy dla rodziców, czyste powietrze i klimat swojski.
 

Zawsze dobrze mi robi choć krótki wyjazd czy to we dwie czy we trójkę. Od kiedy Mamą jestem, na urlopie wychowawczym tęskno mi czasem do zgiełku, do "ludzi". Zawsze też z wielką radością do domu wracam, na wieś, gdzie brak brukowanych tras spacerowych i sklep lichy za Ratusz służy. Ale lubię. Trudno "BABIE" dogodzić... ale cóż, jakoś z wiosną mnie nosi. Tyle jest nowego do zobaczenia razem, do pokazania, do odkrycia.



Jutro znowu wiosnę smakujemy we Wrocławiu... i przy okazji trochę poćwiczymy. W tajemnicy Wam powiem, jest  nawet szansa na przerwę w rehabilitacji:) ale ciiiii

9 komentarzy:

  1. Już sam fakt, że masz Antosię tak jak ja powoduje mój sentyment do Was :-))) Uściski dla Waszej Antosi, zdrówka i wszystkiego najlepszego, żeby wszystko dobrze się układało, Ściskam Was ciepło i całuję!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję najmocniej - jakoś w koło teraz Antosie nam się przedstawiają - zanim moja Córeczka dostała to imię jakoś rzadko mi wpadało w ucho:) Dla Was również wiosenne pozdrowienia od całego teatrzyku;)

      Usuń
  2. U nas też "lądowanie" w maminych piersiach i ogromna frajda z zakupów "dzieciowych"... Nie tylko to mamy wspólne...
    Skoro szansa na przerwę w rehabilitacji jest... cichutka, to po ciiichutku trzymamy kciuki! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I już się pożegnałyśmy z przerwą :( co więcej od dziś bandażujemy stopy koślawuszki! ech

      Usuń
  3. Emilko,w tej pierwszej czesci to tak te twoja wies opisalas,ze zapragnelam tam byc!No i bede;) obiecaj ze troche tam pobedziemy.Rozumiem tez doskonale twoja chcec wyrwania sie,bo tak jak kocham lily,tak uwielbiam pobyc czasem sama,wsrod doroslych.Tak jak lubie polazic po polach/lasach,tak lubie raz na jakis czas powloczyc sie po duzym miescie .Nie moge doczekac sie rynku wroclawskiego!Mam nadzieje ze bedzie slonecznie i bede tak wlasnie siedziec,pic i jesc ten sernik!A jak chcesz,to i kino zaliczyc mozemy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm może tylko opis wyszedł udany a może i ta nasza zielona wieś taka urocza? Dla mnie na prawdę jest kochana - bo moja od zawsze, nawet lata mieszkania we Wrocławiu - tęskniłam za tym miejscem. Dobrze mi tu.
      Koniecznie..zapraszam - choć zawiedziesz sie pewnie bo takich wrzosowisk, zadbanych domeczków, kolorowych tu brak niestety.
      A Rynek we wro... KONIECZNIE:)


      Usuń
    2. Emilka,przeciez ja juz na tej wsi bylam:) no i u nas ocztwiscie nie jest malowniczo na kazdym kroku! Wiekszosc to brazowe,rzedowe domki;standart.No i lasow takich nie mamy!

      Usuń
  4. A ja lubię te nasze przedmieścia. Z brzydkim ogrodem co na dół po stromych schodach. I rzeką co niedaleko w jezioro się przemienia. Lubię patrze na te jachty. Statki. Żaglówki. Barki i tankowce po niej płynące. Lubię wielkie okna nasze wciąż brudne. I supermarket. Co drogi aż piszczy. Lubię łąkę z owcami. Nasze jezioro. Nasz mostek drewniany. Nasz wszystko. Lubię. Nawet bardzo. Ale tak jak Ty i ja czasem potrzebuje. Czasem też lubię stanąć w korku. Utonąć w kolejce. Zrobić zakupy w wielkim molochu. =*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paulina jak Ty piszesz to ja miękkie, Skubana! My dziś po wielkim motłochu padnięte obie - ale znowu fajnie było. A za cudne ochraniacze dziękuje Ci, Antosia tak pięknie okleiła je dziś chrupkami:)

      Usuń