Już kilka razy słyszałam, że to świetne miejsce na niedzielny spacer. Na leniwe dreptanie ale nie zaś w tym samym miejscu. Ale zamek brzmiał mi dumnie. I nudnawo. Bo gdzie Antka w zamku... jedynie hałasu narobi.
Niedzielny dzień zapowiadał się pięknie. Przez skórę czuć słońce. I to powietrze, które aż wierci w nosie. Rześkie ale już ogrzane tak, że stopy chętnie bose brodzą po trawie. Tylko jakoś nie wypada, a może zwyczajnie najpierw trzeba wieczór poświęcić na solidny pedicure... - taka jest prawda.
Paskujemy wiec Antkę na spanie i w południe jesteśmy na miejscu - Zamek Topacz - dzięki Madziu :) za namiar <3 Niespieszne, leniwe popołudnie. Ale atrakcji sporo i bez ekwipunku można ruszyć, wszytko na miejscu.
Zaczęliśmy wizytą w muzeum motoryzacji... nudnawe ale jest :) Antosia nie bardzo chciała pojąć czemu autko w sam raz dla niej, ktoś wcisnął za czerwoną linę, a rodzice upierają się z zakazem wsiadania.
Wszytko inne idealne. I hektary zamkowego podwórka. Mini plaża z ciepłym od słońca piaskiem, kładki nad wodą i łabędzie.
Dobry bar grillowy i restauracja... jak głód zmorzy. I plac zabaw pod okiem - i trawa do wytarzania i chodnik do spacerków za rękę... tyle, że Antosia to raczej speed woli - szkoda czasu a dreptanie spokojnym krokiem.
Ale czasem Antosi wyładowują się baterie...wtedy najłatwiej zrobić jej zdjęcie :)
Szczęśliwie dla nas poza domem Antosia zapomina o buncie 2 latka... wyjazdy w każdym możliwym momencie dlatego są mocno wskazane.
Akty i sceny kukiełkowej rzeczywistości Antosi, czasem soczyście umajone didaskaliami, czasem z dramatu powstałe lub pełne komedii... A bohaterka Antosia każdego dnia gra siebie... Cudowne Dziecko. Bo Cuda się zdarzają...
10 maja 2014
03 maja 2014
Wielkanoc
Jestem spóźniona. Maj się w kalendarzu zrobił. Ale skoro ma być to miejsce do przechowywania naszych wspomnień niech będzie, że do nich wracam.
Wielkanoc w tym roku stacjonarna. Z głową, co ucieka myślami dwa lata wstecz. Gulą w gardle w Wielki Czwartek. Inaczej bo pierwszy raz bez Dziadka i z Babcią, co niewymownie tęskni...
Cudowna pogoda pozwoliła nam spędzić ten czas tak jak uwielbiam. Trochę w domu, trochę w ogrodzie, nad rzeką, chwytając wiosnę w jej najpiękniejszej formie.
Antosia wyraźnie uwielbia czas gdy wszyscy możemy być - gdy tata nie jest w "pacy" a i mama cała dla Niej. Chyba bardziej niż sernikiem, który wyszedł zbyt "wolny" cieszyliśmy się niespiesznym czasem razem. Z przyjaciółmi i rodziną.
Wielkanoc w tym roku stacjonarna. Z głową, co ucieka myślami dwa lata wstecz. Gulą w gardle w Wielki Czwartek. Inaczej bo pierwszy raz bez Dziadka i z Babcią, co niewymownie tęskni...
Cudowna pogoda pozwoliła nam spędzić ten czas tak jak uwielbiam. Trochę w domu, trochę w ogrodzie, nad rzeką, chwytając wiosnę w jej najpiękniejszej formie.
Antosia wyraźnie uwielbia czas gdy wszyscy możemy być - gdy tata nie jest w "pacy" a i mama cała dla Niej. Chyba bardziej niż sernikiem, który wyszedł zbyt "wolny" cieszyliśmy się niespiesznym czasem razem. Z przyjaciółmi i rodziną.
Subskrybuj:
Posty (Atom)