Jak nie czułam w powietrzu nadchodzących świat wielkanocnych, tak dotarł do mnie apetyt na nie na chwilę przed. Dla nas był to również dzień imprezy Urodzinowej Antosi w gronie rodzinnym. Wszytko okazało się jednak wyzwaniem, gdy moja Kukiełeczka od piątkowego poranka zaczęła gorączkować, i to solidnie. Pierwszy raz okazała się przylepą, z mojej piersi zrobiła bufet dostępny 24h/ dobę. Wspólne święcenie pokarmów się nie odbyło. Dekorowanie domu i niespieszne przygotowywanie potraw, tym razem się nie udało. Na szczęście Babcia Dorka - tradycyjnie już - wzięła przygotowania w swoje ręce. Za co...składamy dzięki!
Antosia to dziecko, które uwielbia tłumy i towarzystwo - mimo 38 stopni na termometrze dzielnie i nawet z radością znosiła 20 osobowy tłum gości.
Przyznaję, chyba nie jestem perfekcyjną panią domu - trudno byłoby mi samej zapanować na gośćmi, rozpaloną Antosią i piekarnikiem.
Kto pojedzie po Pradziadków?
Zabierz tego królika bo zje przecież całego i papierki posprzątaj.
Podaj Tosi Ibum i zdejmij jej body.
Mamo, gdzie jest reszta widelczyków?
Trzeba jednak stół dostawić.
Włącz zmywarkę
Nie czekamy już dłużej ... Ona zasypia!
I czemu sałatka składa się tylko z brokuła i słonecznika, gdzie reszta składników?
Powiedz niech Jej nie noszą przodem i plecki jej schowaj
I przynieś mi Ją... stęskniłam się!
Okazało się jednak, że tam gdzie rządzą dzieci nie zawsze jest tak, jak życzą sobie tego dorośli... Antosia z trudem doczekała zdmuchiwania pierwszej świeczki. A zajadanie torcika postanowiła odłożyć na chwilę po południowej drzemce.
Ale prezenty...to już była frajda wielka. Klocki okazały się odkryciem tego dnia. Od niedzieli wkłada je do pudła i wyciąga po 100 razy. Pokonuje kilometry w wózeczku dla lal i gra melodie nie z tej ziemi.... no i śpiewa "aaaaaaa"
I takie inne okazały się te święta dla nas. Inne, bo z Antosią - więc najpiękniejsze. Inne, bo za oknem zamiast rozkwitającej wierzby i zielonej trawy, śnieg. I pisanek, jak przez lata całe, nie było w tym roku, co to je Dziadek Antoś tak pięknie czarował od zawsze... bo wiek władze w rękach mu nagle odebrał. Każda w kwiatki, koszyczki, bazie i szlaczki skrobane misternie skalpelem.
Mam nadzieje, że nabiorę wprawy i kolejne imprezy tego typu będą dla mnie łatwiejsze. Na pewno te z udziałem Maluchów są największym wyzwaniem. Następne Święta będą już w naszym, wyczekanym domu... pewnie będzie inaczej, może mniej tradycyjnie? Ale z wielką ochotą zawsze w domu moich Rodziców będę w rodzinnym tłumie szukać naszych dawnych zwyczajów.
Sto lat dla Antosi :*
OdpowiedzUsuńDZIĘKUJEMY :)
UsuńWszystkiego najlepszego dla Tochny! :)
OdpowiedzUsuńA dla Cioci Madzi buziak, lekko wilgotny ale buziak:)
UsuńTakie zorganizowane i niezorganizowane zarazem imprezy mają swój niepowtarzalny urok. Szkoda że mała chora, ale i tak było pięknie. Najlepszego dla córci!
OdpowiedzUsuńTo prawda - przyjęłam ten kryzys na "lajcie" ale przecież i tak było miło - bo goście mili - tylko to gardziołko i temperatura! wrrrr
UsuńAleż prześlicznie Antosia wygląda! MY też za niedługo roczek obchodzimy, już planuję bo wiem, że w samym już dniu imprezki wszystko skupi się wokół dziecka i muszę mieć wszystko na ostatni guzik zapięte. Ale tez prawda jest taka, że dziecko potrzebuje jedynie miłości i najbliższej rodziny abydobrze się bawić. Niezależnie od tego czy upiekę jej wspaniały tort i nadmucham milion balonów, Zosia i tak najbardziej uciesyz się z naszego towarzystwa;)
OdpowiedzUsuńTo prawda, te urodiny to dla siebie robimy, jak większość rzeczy ale już teraz budujemy nawyki, dobre zwyczaje, praktyki i gust estetyczny dzieci. Bawimy się też dla nas dorosłych - imprezy w knajpach chwilowo zamieniamy na domowe kinder party - także z dorosłymi, dla nich też się coś znajdzie;)
Usuńnajlepsze życzenia dla Tosi :)
OdpowiedzUsuńProszę przekazać, że miała cudowny tort :D
Sama bym taki chciała :D
Dziękuje ...a tort - nasz stały dostawca tortów imprezowych - wszystkie okazje świętujemy z ich tortami, na prawdę dobre i ładne przy okazji!
UsuńZa tydzień kolejny na after pary urodzin Antkowych!
Wszystkiego najlepszego dla cudnej solenizantki:)) Ależ tort fantastyczny, a Tosia jak zwykle najpiękniejsza:)
OdpowiedzUsuńU nas te święta też jakieś takie inne były, ale oczywiście skrupulatnie chowamy je do skrzynki wspomnień i pewnie nieraz do niej sięgając je sobie przypomnimy...
Tak to już jest z tymi naszymi córciami...zawsze już będą najpiękniejsze. A torcik... jak wyżej napisałam - i pyszny i co tylko zechce wyczarują...
UsuńNaprawde o sliczny torcik sie postaraliscie!
OdpowiedzUsuńPoza tym, jakbym troche czytala o sobie...Pamietam, ze procz zabawy, naprawde duzo stresu bylo tego dnia.Stresowalam sie oczywiscie ja.Zupelnie niepotrzebnie, ale coz, niektorzy juz tak maja niestety.
Mam nadzieje, ze pomimo tego bawliscie sie dobrze!Oby teraz przez caly nastepny rok.
p.s. drugie poszly na luzie, ale moze dlatego ze byly wyjazdowe.
Niestety nie powiem, że sama piekłam:) ale wiernie u mnie zawsze tort maliowy - bo to moje ukochane owoce obok czereśni. A czemu u Was stres? Myślę, że gdyby Antosia była zdrowa, byłoby spokojniej. No zobaczymy co będzie za tydzień na kolejnej imprezie...
UsuńNasz tez byl malinowy:) Mysle ze stresowalabys sie rownie mocno;) oj, niektorzy tak juz maja.Emocje i mysle ze taka perfekcjonistka jak ty chcialaby by bylo dopiete na ostatni guzik
UsuńWow, pieknie, z rozmachem Mamo;)...i pierwsza bizuteria;) ...Kokietka;)... Marszczynosek;)
OdpowiedzUsuńOczywiście Wujek T. z Marszczynosa Kokietkę robi:)
Usuń