Akty i sceny kukiełkowej rzeczywistości Antosi, czasem soczyście umajone didaskaliami, czasem z dramatu powstałe lub pełne komedii... A bohaterka Antosia każdego dnia gra siebie... Cudowne Dziecko. Bo Cuda się zdarzają...

07 grudnia 2012

Dzień, jak co tydzień

Ważne aby Kukiełeczka dziś nie robiła niespodzianek. Aby ranek zaczął się jak zawsze, chwile po siódmej. Do 9.00 zabawy piżamowe, szaleństwa w łóżku rodziców i ochocze pokrzykiwania w łóżeczku gdy mama ogarnia rzeczywistość w koło. 

Zdejmij piżamkę, plizzzzz

O, teraz jest super!
Jak mogłaś mnie znów ubrać?

Drzemka zaraz po tym, pozwala mi spakować Antkę na cały wyjazdowy dzień, wtargać wózek do auta i znaleźć chwile na ogromny kubek teiny. Bez herbaty ani rusz - taka rodzinna obsesja. 
Pobudka! Najczęściej zdecydowanie za szybko! Dziwne, że Antosia zazwyczaj gdy mogłaby dać mi więcej czasu jakoś dziwnie wybiera wersję - minimum snu. 

Dziś to już nie problem, ogarniam temat nawet z Cudem na rękach. Zabiera mi to w dodatku znacznie mniej czasu. 
Początki były dość stresujące... szczególnie gdy ściągałam jeszcze pokarm. Pamiętam taki poranek. Cyc pełny, aż kapie. Rehabilitacja we Wrocławiu - jakaś godzina drogi, obudziłyśmy się na styk. Składam laktator - szybko ściągamy pokarm, tankujemy buteleczki i w drogę.... Nic z tego, nie ma prądu. W całej okolicy nie ma prądu. Nie mam ręcznego laktatora. Na szczęście mam zapasy mrożonego mleka. Odpada ściąganie pokarmu w gabinecie rehabilitanta, to wielka dojarka - na dwie piersi! Uratowała nam życie kuzynka, w drodze powrotnej użyczyła nam gniazdka z prądem. Uffff jaka ulga. Myślałam wtedy, że pęknę. Byłam wściekła tego ranka jak osa.... Dziś się z tego śmieje.

Gotowe do drogi robimy sobie babski dzień w mieście. Pogoda cudna. Spacer po Rynku, kawa w słońcu i mały szoping. 



Na finał niestety, sedno tego dnia. Rehabilitacja. Nie jest przyjemnie, choć obie zaciskamy zęby i znosimy ćwiczenia w pozycji na boku. Antka płacze, ja razem z nią. Po ćwiczeniach Kukiełka zmyka oczka już w tracie ubierania - jest wykończona. Moja dzielna Wojowniczka. W aucie sen. Kojący relaks, często na rękach mamy gdy fotelik uwiera w pupcię;)

Po regeneracji jest jeszcze chwila na szaleństwa ... te uwielbiamy najbardziej
I tak w każdą środę od 6 miesięcy. Dla mnie to dzień, który smakuje inaczej więc LUBIĘ TO!

Zdjęcia jesienne... ale dzień był śliczny więc wybrałam je na przekór zimie :)

3 komentarze:

  1. Emilka przeczytalam juz wszystko, ale wroce do poszczegolnych postow jeszcze raz. Wybaczam, ze nie wczesniej nie uswiadomilas i bede zagladala juz regularnie, dzieki czemu, jak was odwiedze, nic juz nie bedzie tajemnica i moze w koncu nagadamy sie do syta? Pieknie piszesz dla tej swojej laleczki i musze przyznac , ze pare razy scisnelo mnie za gardlo...Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się i zapraszam z rewizytą blogową:) A kiedy przyjedziesz na te pogaduszki live?
    A ściska za gardło bo były chwile, że oddychać nie mogłam i pewnie stąd wychodzi to gdzieś w moich słowach. Cieszę się, że trafiłaś do nas:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez sie ciesze:)Bede miala Tosie na oku;)
      A na zywo to pewnie gdzies wiosna...Biegac juz byc moze bedzie:)

      Usuń