Podłoga musi być czysta. Dywan dobrze poodkurzany. Moja Kukiełeczka jest w stanie wytropić każdy okruszek i naturalnie od razu zapakować go do małego pyszczka. No i ciągnie to moje Dzięciątko w dół. Jej małe rączki dzwigają 7 kg do przodu - pełza czy foczy? Przemieszcza się!!! Dla każdego rodzica to wielkie wydarzenie. Mamie, której wróżono, że jej dziecko, urodzone jako niedojrzały wczesniaczkek, może być niepełnosprawne, radość samodzielnego przemieszczania jest na prawdę potężna. I tak jest u nas. Najłatwiej jest na deskach, Antka mknie widząc migające światełko nawilżacza, otwartą szafę, kapcie, pudło papmpersów. To, co zakazane, niedostępne - cieszy najbardziej. Podrzucane zabawki - nie koniecznie. Polubiła te swoje samotne wojaże po domu, gdy z początkiem 11 miesiąca zaczeła się przemieszczać.
Ostatnio nabrała jednak takiego przyspieszenie, że spuszczenie jej z oka nawet na chwilę, zupełnie nie wchodzi w grę. Majstruje pokrętłami przy Tatusiowym sprzęcie, czy to kable, kontakty wszystkiego chciałaby dotknąć. I wciąż namiętnie gryzie. Przyszła więc pora na to, by Antosia poznała znaczenie słowa NIE.
Przyjmuję więc ton poważny, minę niewzruszoną i mówię: Antosiu, nie wolno!
Patrzy na mnie i rozśmiesza ją ten mój obcy ton. Po trzecim: Antosiu, nie wolno! Jakby zbita z tropu, już nie jest jej tak wesoło. I przed każdym kolejnym dotknięciem małą, ciekawską rączką, zerka na mnie czekając na przyzwolenie ... a tego brak, więc odpuszcza, idzie dalej. I tak nieskończenie wiele razy...
Pora więc na zmianę zabawek, nowości nam trzeba, bo Antka świat chce poznawać...
Wchodzę do zabawkowego po upatrzoną wcześniej układankę, szukam, rozglądam się. Przemiła Pani w wieku szkolnym pyta grzecznie, w czym pomóc. Mówię więc, że szukam czegoś dla 10 miesięcznego dziecka. Miła Pani wiedzie mnie przed półkę z krzyczącymi akcesoriami firmy na Fi... i wciska, naciąga, przełącza - ściana plastikowych zabawek gra, śpiewa i tańczy. A mnie aż się w oczach mieni i głowa od razu pęka. I już sama nie wiem gdzie patrzeć, piszczące melodie dudnią odą do radości w fałszywym kształcie. Pani przekonuje mnie wyuczonymi hasłami, że to zabawki edukacyjne. I must have każdego niemowlaka. Że mówić uczą i po angielsku liczyć i dziecko same godzinami siedzi z nimi... ha! I że nic innego z zabawek dla dzieci w tym wieku nie ma.
Dziękuję zatem za radę i sięgam do upatrzone drewniane klocki i idę.
Nie interesują mnie te kosmiczne wersje zabawek, które sprawią, że rozwój intelektualny i motoryczny mojego dziecka ruszy szybciej niż Ona sama ostatnio, jak obiecuje producent. Również filmy, bajki, zajęcia plastyczne i językowe dla niemowlaków mnie nie interesują. Nie marzy mi się, co więcej, że moja Potomka stanie się Einsteinem jeszcze przed pójściem do przedszkola.
Chce aby Antosia była dzieckiem. Z właściwymi dla swojego wieku zabawami. Nie mam ambicji przyspieszania jej rozwoju. Nie będę robić też z niej geniusza ucząc piosenek po angielsku. Całe mnóstwo wyzwań przed Nią i każdym niemowlakiem - ruchowych, społecznych i emocjonalnych. Tysiące słów, min, gestów i znaków do zapamiętania.
I choć w domu mamy i śpiewająco-gadającego Pieska, Pszczółkę-Przyjaciółke i stoliczek z melodiami nie są to, najważniejsze zabawki. I umiar w nich jest najważniejszy.
Wychowujemy Antosie nie jak małego cyborga a najwspanialsze dziecko. Szalejmy w podskokach, chowankach za kanapą, penetrujemy Tatusiową szuflady ze skarpetkami, czytamy książeczki - czasem "do góry nogami" i mówimy, mówimy, mówimy. O widoku za oknem, składnikach w zupie, o Siostrze. I szanujemy Jej tempo wzrostu i rozwoju.
Na dziś to pełzanie, z tendencją do podnoszenia do czworaków...choć to wciąż wyzwanie. I siedzenie - samodzielne, z podparciem na rączkach i zupełnie bez - niestety bez lokomocji - jak mawia nasza rehabilitantka - ale nad tym pracujemy. Społecznie Antosia to żywioł, gaduła i szczebiotka. W zupełności wystarczy mi jej okrzyk radości na widok dziadków, dzieci, pieska czy kur... i
najpiękniejsze na świecie mamma, tata - nawet jeśli mówi to tylko po polsku;)
Czasami mam wrażenie, że producenci zabawek sami nigdy nie byli w pokoju dziecka, w którym jest chociażby kilka tych cudownych edukacyjnych sprzętów. Kiedy to wszystko razem działa (a nie raz tak bywa u mojego chrześniaka), mam ochotę chwycić go pod rękę i uciec z tego pokoju... ja rozumiem, że trzeba dziecko przyzwyczajać do zatłoczonego i hałaśliwego świata ale żeby tak nawet zabawkami to robić?
OdpowiedzUsuńCudna ta Wasza Antosia....
Czasem mój Dziadek opowiada jak wyglądały jego zabawki przed wojną... nie do wiary po prostu:) U nas czasem gdy Antosia zaśnie T. robi porządki w pokoju obok i standardowo nadepnie gadającego psa, albo wrzucając do kosza słyszymy..."czy chcesz się ze mną pobawić? " wrrrr
UsuńJako mama czwórki dzieci uczciwie i szczerze powiem, ze nie kupiłam swoim dzieciom żadnej plastikowej zabawki. Czy z oszczędnośći? Nie, uważam podobnie jak ty, że takie zabawki uwsteczniają rozwój podając gotowe bodźce i odpowiedzi. Chiałam je stymulować do działania. Były i są zabawki drewniane, pluszowe, materiałowe a nawet tekturowe i to one sprawiały najwięcej radości. Plastikowe te bywają, dostanięte, oddane itp, ale lądują w kacie... Dzieci same podejmują wybór i rzadko korzystają z dobrodziesjstw wściekle kolorowych plastików;-)
OdpowiedzUsuńp.s Antosia cuuudowna;-)
Antka czasem lubi pograć, przyciskać rechoczące żaby czy kiwać się przy melodyjkach ale zdecydowanie nie są to ulubione zabawki. Pewnie zależy tez sporo od gustu rodziców i tego co podrzucają dzieciom.
UsuńMuszę - inaczej się uduszę.... BŁAGAM - proszę nie nosić cudnej Antosi w nosidle takim i to przode do świata. To najgorsza z możliwych pozycja dla dziecka. Jedynie krzywda jej się dzieje. Jeśli nosić - to inaczej, mogę podpowiedzieć. Ale nie takie CUDO w ty nosidle!
OdpowiedzUsuńTak wiem, to nosidełko, które nie zdało testu. Antosia musi byc przytulona pleckami najlepiej w rotacji. Rozglądam się za czymś w co szybko mogłabym włożyć Antosie i wyjąć...no i żeby jeszcze ona siedzieć w tym chciała...A w tym chciała - bo przodem do świata! A co polecasz? Chustę?
UsuńTyle, że przodem do świata w niczym dobrze nosić się nie da.... Chusty mają wiele mozliwości- ale tyłem, albo na plecach albo na biodrze. Może chusta kółkowa. I są na prawdę świetne nosidła ergo, wygodne dla dziecka i dbające o jego zdrowie - ale też tyłem.
UsuńEmi, przodem do swiata jak najbardziej tak, ale TYLKO I WYLACZNIE na rekach rodzica. To byla jedyna pozycja, w jakiej moglismy nosic Juliuszka. Zadne nosidlo takiej pozycji nie zapewni, dziecko zwisa na kroczu (co moze nawet do wad macicy prowadzic - tak jak przedwczesne sadzanie) i maksymalnie obciazamy malenki kregoslup :(
UsuńJasne, macie rację, mnie dotąd nie przekonały nosidła bo właśnie przy odgniecionym ułożeniu ciała Antosi nie miałam zaufania do żadnego. To było wyłącznie próba, na pożyczonym, od Kuzyna Antosi - Chustowałam Tosię na początku ale zawiązywanie jej, gdy potrzebuję na chwilę mieć wolne ręce nie przekonuje mnie. Co prawda jak Tosia teraz taka świata ciekawa to pewnie byłoby wygodnie i na spacer w nosidełku ją zabrać, ale zaczynamy niebawem erę spacerówki bo ona dotąd na leżaka spaceruje. Dziękuje Wam za rady i troskę:)
UsuńDaleko mi od bycia ekspertem w dziedzinie zabawek dla dzieci, ale mnie osobiście przerażają te piszczące, krzyczące (i to w innym języku) bałwanki, pieski i inne stworki. W dzieciństwie wystarczały mi pluszaki po kuzynie. A jedyną dźwiękową zabawką było pianino, które po kilku minutach uporczywego wygrywania nieciekawych melodii po prostu się nudziło. Klocki to idealne rozwiązanie, zawsze lubiłam budować, burzyć, tworzyć na nowo. To jest kreatywna zabawa dla dziecka, które poznaje świat.
OdpowiedzUsuńNa poznawanie języków przyjdzie czas. Liczenie do dziesięciu po angielsku nie jest ważniejsze od dobrej zabawy ze starymi drewnianymi klockami czy sfatygowanymi misiami. Ważne, żeby dziecko było szczęśliwe :)
Nie inaczej, co prawda na budowanie Tosia jeszcze zbyt mała ale pluszaki, szmacianki...zdecydowanie ukochane! No i stukanie wszystkim, we wszytko, na zmianę z gryzieniem - wciąż gryzienie, jest najfajniejsze!
UsuńPrzeczytałam Twojego bloga dziś od deski do deski... Zatopiłam się w nim zupełnie... I tyle emocji, wzruszeń... Tak bardzo Cię podziwiam za Twoją siłę, wiarę... Niesamowita jesteś... Nawet sobie nie potrafię wyobrazić co też musiałaś czuć podczas ciąży, tego strachu, emocji i ta Twoja determinacja cudowna, ta Twoja miłość, której żadnymi słowami opisać nie można... I to Wasze pierwsze spotkanie i dalsza walka o te Twoje dwa aniołki cudne, maleńkie perełeczki najkochańsze... A później... I tu już łzy ciurkiem mi ciekną i tak mi przykro bardzo, i choć się w ogóle nie znamy najchętniej pobiegłabym do Ciebie tak jak stoję i przytuliła z całej siły... Nawet nie wiem jakich słów użyć chociaż przecież każde zbędne i nie na miejscu tak naprawdę...
OdpowiedzUsuńCudowna Ty, cudowni rodzice z Was i ten cud Wasz największy, piękna taka, miłością Waszą otulona...
Przytulam i podziwiam, dużo szczęścia dla Was i wszystkiego co najlepsze, oby już zawsze same spadające gwiazdy na Waszej drodze Was spotykały:**
Czytam i czytam i wiesz, Ty nawet komentarz potrafisz najpiękniej napisać. Dziękuję za przeczytanie i za łzy. I Za lawinę komplementów - dziwnie mi z tym. I za tego przytulaka dziękuję, choć wirtualny ciepło czuję. I za te gwiazdki z nieba...muszę tylko uważać aby mi na głowę żadna nie spadła.
UsuńCzęsto słyszę:
OdpowiedzUsuń'Koniecznie zapisz go na basen. Albo lepiej nie. Lepiej na piłkę nożną. Ajax Amsterdam dużo zarabia. Tak. Dopilnuj żeby był piłkarzem.'
'Myślałaś już o tym kim chciałabyś żeby był jak dorośnie. Może lekarzem co !?'
Wtedy odpowiadam spokojnie i z przekonaniem:
'Chcę żeby był szczęśliwy. By umiał do tego szczęścia dążyć. Chcę żeby żył życiem, które będzie zwyczajnie lubił i nie interesuje mnie czy będzie to życie piłkarza, czy zwykłego sklepikarza.'
Choć w głębi serca chyba wolę sklepikarza - tak znajdzie prawdziwość. Prawdziwą miłość. Szczerą przyjaźń.
Czy Ty jeszcze nie zapisałaś go na tę piłkę?? - poważne zaniedbanie, nie, to jest ignorancja. Może talent marnujesz. Przy zarobkach dobrego piłkarza Ty nie musiałabyś pracować. Z lekarzem nie gorzej. Hmm a jeśli tego miałby nie lubić...lepiej zacząć ćwiczyć już teraz, to przywyknie, ponoć przyzwyczajenie to druga natura.
UsuńMoja Antosia musi zostać aktorką - bo to takie moje niespełnione marzenie więc jak tylko zacznie mówić zapiszę ją na zajęcia w teatrze. Teraz już grywa - co prawda w teatrzyku kukiełkowym, ale tak na początek...dobre i to, taka inwestycja
;)
Moja jest na etapie podnoszenia pupy do raczkowania. Ale pupa zbyt ciężka i się rozplaszcza na podłodze :) I na tym rozwój się kończy. Skończyła 7 m-cy i nie siedzi jeszcze, ale ja jej nie sadzam - jedynie co w leżaczku poleguje. Nie śpieszę się. Z pierwszą też nie. Późno zaczęła raczkować, chodzić, ale za to porządnie, bez przewracania się, bez dosadnej ostrożności w każdym ruchu.
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o zabawki, to też jest szczeniaczek, porzucony w kąt. Ona woli prostotę. No prawie - już się przymierza do komórek i pilotów :)
Skoro podnosi pupę już tylko kroczek:) Świetna sprawa móc porównywać dwoje dzieci do siebie...każde inne ale są i wspólne cechy
Usuń