Wieczór. Antosia, po codziennym rytuale zabaw wieczorową porą i kąpieli, zasypia o 19.30. Lubię ten czas dla siebie, dla nas. To jej najdłuższy sen - potrwa do 23.30. Nocą bywa różnie - ostatnio upodobała sobie przerwy na zabawę i pogaduszki.
Tata Kukiełki ogarnia chaos po wodnym szaleństwie w łazience i zabawki w pokoju obok. Czasem nadepnie na coś grającego i w przyspieszonym tempie szuka guziczka OFF. Potem robi herbatę i czeka na mnie z pytaniem ...zasnęła?
Zasiadam z nogami na stole i piję najpierw swoją, później mężową:) bo lubię dużo. I przekopuję internet w poszukiwaniu inspiracji w zakupie łoża małżeńskiego idealnego, kominka czy podłogi do salonu. Trójka w tle, z głosem Niedzwieckiego odpoczywam.
Zasiadam z nogami na stole i piję najpierw swoją, później mężową:) bo lubię dużo. I przekopuję internet w poszukiwaniu inspiracji w zakupie łoża małżeńskiego idealnego, kominka czy podłogi do salonu. Trójka w tle, z głosem Niedzwieckiego odpoczywam.
W sekundę ten spokój burzy drżenie i piszczący dźwięk niani elektronicznej. Z za ściany słyszę podobny, dotąd dudniący mi w głowie brzęk monitora oddechu. Wpadam do pokoju, włączam światło i telepie tym małym śpiącym ciałkiem aż słyszę głęboko zaczerpnięty haust powietrza.
I śpi dalej. Błogo i spokojnie, jak aniołek. Nie, nie jak aniołek bo nie znoszę tego powiedzenia.
Ma rozmarzoną buźkę, śpi głęboko i miarowo oddycha. Ale oddycha na pewno. Kładę jej dłoń na plecach i czuje bicie małego serduszka. Widzę migoczące światełko na nadajniku angelcare.
Ale czuje jakby mnie ktoś pavulonem nakarmił - wiotkie, drżące nogi, nie chcą utrzymać mnie w pionie i serce jakby chciało wyskoczyć na zewnątrz.
Nie, nie przesunęła się, nie wyczerpały się baterie, ani awarii prądu nie było. Antosia miała bezdech.
Pierwszy raz. Nawet gdy była taka tycia, jak jej lalki teraz, monitor nigdy się nie włączył. Zasnęła tak mocno, że zapomniała, że oddech to ważna sprawa, że to jej obowiązek, który jeszcze w szpitalnym inkubatorze nakazałam jej rzetelnie sprawować.
Każda mama, potrafi sobie wyobrazić co poczułam.
W jednej chwili świat stanął. Ktoś pogroził paluszkiem i powiedział - MAMO bądź czujna...
Jestem od 10 miesięcy niewolnikiem tego małego urządzenia...ostatnio często zapomnianego gdzieś na górze, albo w kuchni gdy jestem w innej części domu. Przecież jest już taka duża. Przecież zadziwia wszystkich.
Bezdechy zdarzają się nie tylko wcześniakom. Często to tylko chwila zawieszenia, po której organizm samo robi reset i szczególnie nocą, we śnie zupełnie nic nie znaczy.
Czasem jednak zabiera mamom dzieci.
Patrze na Nią śpiącą, rozczula mnie. Śmieje się słodko przez sen. Wciąż jednak jest kruchym małym człowiekiem. Zawsze nim będzie. Chciałabym móc zawsze trzymać ją w ramionach, chronić. Czasem dopada mnie przerażająca myśl. Paraliżująca absolutnie. Ale zamykam oczy i myślę, że nic nie może się złego wydarzyć, przecież Antosia zwyciężyła tak wiele, nadal zwycięża. I nie daje się tym myślom. Całuję w śpiącą główkę... i czekam aż w nadajniku niani usłyszę, że moja Córeczka mnie zawoła. I tak już będzie zawsze, taka rola mamy - nie tylko pękać z dumy, cieszyć - także martwić.
Spokojnej nocy
Już - o krok od dotknięcia mojego Malucha - potrafię sobie wyobrazić, co mogłaś czuć. I wiem, że ani Tobie, ani mi nie potrzeba takich chwil, by docenić to, co mamy teraz.
OdpowiedzUsuńBardzo trafnie to napisałaś. Zupełnie nie jest potrzebny taki policzek. Cieszę, doceniam,celebruję... a jednak. Czekam na dobre wieści, że Maluszek jest już po drugiej stronie brzuszka. Spokojnej nocy
OdpowiedzUsuńTwojego bloga przeczytałam od deski do deski. Jestem pełna podziwu dla Ciebie, Twojej siły i determinacji. Czytając Twoje wpisy nie raz miałam łzy w oczach (nawet teraz, pisząc do Ciebie).
OdpowiedzUsuńJako mama już wiem, że dziecko to nasz największy Skarb jaki mogłyśmy otrzymać od życia, a kiedy coś złego się przydarza czas staje w miejscu, wszystko wkoło przestaje mieć znaczenie, choćby miało się skończyć na kolejnym guzie. Dlatego tak bardzo podziwiam.
Pamiętam jak dziś pewien zimowy wieczór w szpitalu z Zuzią. Na sali ze mną dziewczyna z córeczką, duża, poza żółtaczką zdrowa. I kiedy tak sobie rozmawiałyśmy, do Zuzi przyszła pielęgniarka odłączyć kroplówkę, spojrzałyśmy do łóżeczka jej córci, pierwsza zareagowała pielęgniarka, dziewczynka nie oddychała. A gdyby tak zamiast w szpitalu była w domu... Od tego dnia już nie spałam spokojnie. Ciągle w nocy sprawdzałam czy z Zuzią wszystko w porządku, bo skoro dużą, zdrową dziewczynkę spotkało coś takiego...
Życzę Wam dużo zdrowia i oby tych chwil pełnych obaw było jak najmniej., a najlepiej już wcale.
Skóra cierpnie od tych bezdechowcyh historii. Wierze, że ten nasz to psikus jednorazowy. Dziękuje za te ogromnie miłe słowa, ale siła bierze sie w tej chwili gdy jej trzeba. Jak myślę o tym teraz - wiem, że ogrom Mam podobnie jak ja wtedy walczyłyby jak ja.
UsuńPozdrowienia dla Ciebie i dziewczynek:)
te oczy niebiesciutkie... widac, ze jest przeszczesliwa :)
OdpowiedzUsuńobie jesteśmy tylko, że ja nie mam niebieskich oczu...:0 Buźka!
Usuń