Akty i sceny kukiełkowej rzeczywistości Antosi, czasem soczyście umajone didaskaliami, czasem z dramatu powstałe lub pełne komedii... A bohaterka Antosia każdego dnia gra siebie... Cudowne Dziecko. Bo Cuda się zdarzają...

01 maja 2013

Świętujemy leniwie


Leniwy poranek, jak na święto pracy przystało. Tata na wyłączność przez kilka dni.  Kaszka jaglana z cynamonem i jabłkiem. Piąty ząb przypadkiem odkryty. Piękny i dostojny, nowy sąsiad pani "jedyneczki" Akcja wyjazdowa, bo dziś w palnie leniwe spacery i smakołyki. Potem pakowanie, szczerze mi obrzydłe i jakieś przydługie. Na na na na - śpiewane dla chorego Dziadka, na szpitalnym korytarzu i brawa pacjentów wkoło. Gaszenie światła 100 razy i ręce, którym waga i wierciruchy Tośki odbierają moc. I hopsa, hopsa i na barana na chwilkę.... Ale pochodu nie było, nie było też goździków a zupełnie bezwonne lilie.


I deser przepyszny po prostu. I miejsce urocze, wnętrze miłe i widok na odrę leniwą.
Tosienia uwielbia nowe miejsca  - czy to zakupy, czy restauracja, czy wizyta u znajomych. I dziś też tak było. Cyganek takie z Niej troszkę, ani strachu ani wstydu, zaczepianki i buziaki rozsyłane w koło.
I przełom ogromny... jakby fotelik samochodowy przestał kłuć w pupcie. Sama wpełzła na swoje miejsce - ja oniemiałam, a Tosia  trrrrr  - znaczy JEDZIEMY:)

Było niespiesznie i smacznie, spacerkiem do celu i drzemka w aucie. Świętowanie leniwe i w wygodnych butach. Ciąg dalszy pewnie podobnie.
Pakujemy więc walizki i jedziemy. Jest tylko jeden kłopot. Nigdy nie umiałam zabrać tylko kilku niezbędnych rzeczy. To, co i ile rzeczy zabieram od kiedy podróżuje z nami Antosia, to już jest skandal.

9 komentarzy:

  1. Cóż za piękny, ciekawy, pełen emocji i wzruszeń blog. Przeczytałam prawie wszystkie notki - dziękuję. Dostarczyła mi Pani wielu wzruszeń, ale pogody, refleksji nad światem i pewnymi rzeczami. Buzia sama się śmiała, a momentami łzy w oczach się pojawiały. Na pewno będę tutaj zaglądać codziennie mając nadzieję na nową notkę. Kiedy uda mi się założyć swój blog, pracuję nad tym, choć te wszystkie sprawy "kosmetyczne" związane z wyglądem bloga troszkę mnie przewyższają ;-)
    Ma Pani piękną córeczkę. Życzmy Wam dużo zdrówka, szczęścia i wszystkiego, co najlepsze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje, zapraszam więc na kolejne odsłony. Powodzenia z własnym blogiem życzę i do zobaczenia:) Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Ach ten deserek!! Zjadłabym :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dobry, że grzechem byłoby nie zjeść. I prosty:)

      Usuń
  3. Uwielbiam lilie.Jakos o nich jednak ostatnio zapomnialam.Kiedys kupowalam bukiet bardzo czesto.
    A historia z fotelikiem;rozne te dzieciaczko fazy maja:) Jedne tak wlasnie pozytywnie zaskakuja,inne mniej.Wszystkie przychodza nagle,niespodziewanie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że ja dotąd nie lubiłam tych kwiatów. Może konotacja funeralna mnie zniechęcała. Ale wczoraj jakoś mnie urzekły. I Antosię też;)
      Na pewno jest postęp - już od jakiegoś czasu jest wstanie wytrzymać w foteliku choćby drogę do Wrocławia - a to sukces, i zająć jest ją znacznie łatwiej.

      Usuń
  4. Ooo! Portaski od podróżującego Kukiełkowego Taty już idealne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ Tyś jest spostrzegawcza kobitka:) I nawet pamiętałaś, że przyduże były? Niesamowita jesteś:)

      Usuń
    2. hi, pamiętam, bo strasznie mi się spodobał tamten wpis - o Tacie, który przywozi takie fajne niespodzianki córce i o córeczce, która jeszcze przyduże ale jakie przeurocze (ten zestaw kolorów!:)) portaski przymierza:) Serdeczności!

      Usuń