Leniwy poranek, jak na święto pracy przystało. Tata na wyłączność przez kilka dni. Kaszka jaglana z cynamonem i jabłkiem. Piąty ząb przypadkiem odkryty. Piękny i dostojny, nowy sąsiad pani "jedyneczki" Akcja wyjazdowa, bo dziś w palnie leniwe spacery i smakołyki. Potem pakowanie, szczerze mi obrzydłe i jakieś przydługie. Na na na na - śpiewane dla chorego Dziadka, na szpitalnym korytarzu i brawa pacjentów wkoło. Gaszenie światła 100 razy i ręce, którym waga i wierciruchy Tośki odbierają moc. I hopsa, hopsa i na barana na chwilkę.... Ale pochodu nie było, nie było też goździków a zupełnie bezwonne lilie.
I deser przepyszny po prostu. I miejsce urocze, wnętrze miłe i widok na odrę leniwą.
Tosienia uwielbia nowe miejsca - czy to zakupy, czy restauracja, czy wizyta u znajomych. I dziś też tak było. Cyganek takie z Niej troszkę, ani strachu ani wstydu, zaczepianki i buziaki rozsyłane w koło.
I przełom ogromny... jakby fotelik samochodowy przestał kłuć w pupcie. Sama wpełzła na swoje miejsce - ja oniemiałam, a Tosia trrrrr - znaczy JEDZIEMY:)
Było niespiesznie i smacznie, spacerkiem do celu i drzemka w aucie. Świętowanie leniwe i w wygodnych butach. Ciąg dalszy pewnie podobnie.
Pakujemy więc walizki i jedziemy. Jest tylko jeden kłopot. Nigdy nie umiałam zabrać tylko kilku niezbędnych rzeczy. To, co i ile rzeczy zabieram od kiedy podróżuje z nami Antosia, to już jest skandal.
Cóż za piękny, ciekawy, pełen emocji i wzruszeń blog. Przeczytałam prawie wszystkie notki - dziękuję. Dostarczyła mi Pani wielu wzruszeń, ale pogody, refleksji nad światem i pewnymi rzeczami. Buzia sama się śmiała, a momentami łzy w oczach się pojawiały. Na pewno będę tutaj zaglądać codziennie mając nadzieję na nową notkę. Kiedy uda mi się założyć swój blog, pracuję nad tym, choć te wszystkie sprawy "kosmetyczne" związane z wyglądem bloga troszkę mnie przewyższają ;-)
OdpowiedzUsuńMa Pani piękną córeczkę. Życzmy Wam dużo zdrówka, szczęścia i wszystkiego, co najlepsze!
Dziękuje, zapraszam więc na kolejne odsłony. Powodzenia z własnym blogiem życzę i do zobaczenia:) Pozdrawiam serdecznie
UsuńAch ten deserek!! Zjadłabym :D
OdpowiedzUsuńA dobry, że grzechem byłoby nie zjeść. I prosty:)
UsuńUwielbiam lilie.Jakos o nich jednak ostatnio zapomnialam.Kiedys kupowalam bukiet bardzo czesto.
OdpowiedzUsuńA historia z fotelikiem;rozne te dzieciaczko fazy maja:) Jedne tak wlasnie pozytywnie zaskakuja,inne mniej.Wszystkie przychodza nagle,niespodziewanie:)
A wiesz, że ja dotąd nie lubiłam tych kwiatów. Może konotacja funeralna mnie zniechęcała. Ale wczoraj jakoś mnie urzekły. I Antosię też;)
UsuńNa pewno jest postęp - już od jakiegoś czasu jest wstanie wytrzymać w foteliku choćby drogę do Wrocławia - a to sukces, i zająć jest ją znacznie łatwiej.
Ooo! Portaski od podróżującego Kukiełkowego Taty już idealne!
OdpowiedzUsuńAleż Tyś jest spostrzegawcza kobitka:) I nawet pamiętałaś, że przyduże były? Niesamowita jesteś:)
Usuńhi, pamiętam, bo strasznie mi się spodobał tamten wpis - o Tacie, który przywozi takie fajne niespodzianki córce i o córeczce, która jeszcze przyduże ale jakie przeurocze (ten zestaw kolorów!:)) portaski przymierza:) Serdeczności!
Usuń