Zgubiłam się. Bo to ani dziś, ani wczoraj. To trwa i trwa. Nie ma w umiejętności porozumienia wyraźniej granicy. Z każdym dniem właściwie nasze porozumienie rośnie. Dziś mam wrażenie, że od zawsze tak było.
Nawet gdy jako skrępowane Zawiniątko patrzyła na mnie, wiedziałam czego Jej trzeba. A może już zapomniałam jak trudno było na początku.
W naszym małym świecie, gdzie każde kwilenie, gaworzenie, mruczenie i nerwowy kaszelek (z pozdrowieniami dla Marzenki) czytałam w mig, zamieniany na kolejne słowa. Z pomocą małego paluszka Antosia zapytać potrafi. Piskiem, uśmiechem, gestem, drygnięciem, tupnięciem, wrzaskiem i płaczem - wszytko, wszystko wyraża.
Czasem jednak złość manifestuje, jakby nie mieściła się we własnej skórze, gdy krzyczy "da" a ja pojęcia nie mam, co takiego mam dać.
Bez zbędnych ozdobników, wylewności nadmiernej. Jeśli głód to ciamkanie, na mleczko ochota.... to "cici" i nurkowanie nosem w mamusiowych piersiach. Krople deszczu na szybie, na nosie ... Antosia kap, kap pokazuje i piszczy z zachwytu. Tych słów kilka jasnych tylko dla mnie i Taty Kukiełeczki jest zaledwie kilka a ja mogłabym pisać, pisać i mówić godzinami i piać z zachwytu.
Dziś skrzętnie zapisuje te pierwsze słowa, a z każdym dniem odkrywamy nowe.
Drobne kroczki Antosiowych poczynań śledzi sporo wiernych Przyjaciół i Czytelników. W mailach, komentarzach tyle ciepła, uśmiechu i wsparcia dostałyśmy, nowych ludzi poznałyśmy i historii ludzkich. W słowach trudno to czasem opisać, chciałoby się wspólnie kawy napić. Czasem przytulić.
I cieszą te słowa. Pamiętam list pewnego Mężczyzny, który z ciarkami na plecach czytałam.
Uroczy fartuszek i opaskę z serca Antosi zrobione w prezencie od Lidki. Ot tak...
Ot tak, w prezencie przyszedł też do nas scapowy notatnik od AsiaAp na pierwsze słowa. W doskonalym momencie. Piękny. Misternie wyczarowany z szaro-różowej tonacji. Ogromnie za ten prezent dziękuję Asiu!.
Antka więc mówi a ja piszę. Kiedyś wspólnie będziemy czytać te pierwsze słowa.
Na początek Baaaaa - wszytko znaczące i ukochane.
Pierwsze słowa, to magia! A ten zeszyt na pierwsze słowa mnie oczarował!
OdpowiedzUsuńWłaśnie rozkoszuje się tym gadu-gadu w Jej wydaniu. Tośka odważnie próbuje każdego dnia coś nowego:) A zeszycik, świetny, kieszonkowy i poręczny:) wszędzie można go zabrać... i piękny:)
UsuńOj jak miło, że Wam się podoba! :*
OdpowiedzUsuńBaaardzo:)<3 dziękuję!!!
OdpowiedzUsuńI dzisiaj to właśnie w głowę zachodziłam o co ten cały płacz i histeria, czego ja zrozumieć nie potrafię, a Ona uparta pokazać nie chce . . . i pomyśleć, że "już za chwilę" buzie im się zamykać nie będą =)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Wtedy jest na pewno prościej gdy rzeczy nazwane. Ale słodycz małego paluszka i to czarodziejskie "da"... nie do podrobienia, ale mija tak szybko.
UsuńCieszę się z tego co nadchodzi, ale też tęsknię za tym co mija . . . i coraz częściej łapię się na tym, że w zasadzie już tak wiele nie pamiętam =/
UsuńJa też mam uczucie żalu za tym co minęło, może nawet zbyt mocne.
Usuń