Weekend jaki lubię, za nami. Dużo czasu razem, w niedziele nawet sen do 9.00 - rozpusta, która się nie zdarza! Z dumą przyznam, do roboty się
wzięłam. Do Antkowych urodzin jesteśmy o kroczek bliżej. Zaproszenia
wyczarowane, rozesłane. Pompony gotowe i torty zamówione! I postanowione
- będziemy świętować podwójnie - jako, że urodzinki wypadają w święta
to pierwsza świeczka zostanie zdmuchnięta właśnie wtedy z Rodziną - z
Przyjaciółki za tydzień.
Kochani Goście z Małym Wielkim Człowiekiem sprawili nam niespodziankę przybywając w niedzielny ranek. Przyznam, że już zapomniałam, że 4 miesięczny Szkrabik nie daje tylu podpowiedzi w obsłudze ile roczna Antka. I mimo, że różnica rozmiarów jest znikoma Antkę można zakwalifikować do starszaków;) . Oczywiście była zachwycona "Dzidzią" i z niesłabnącym zainteresowaniem pokrzykiwała eeeeejjjjjjj, w odkrytej przed kilkoma dniami śpiewnej intonacji. A gdy młodszy Kumpel płakał naśladowała ten dźwięk. I do kolekcji popisów
Tak
sobie właśnie myślę. Bez zakupów w internecie chyba nie umiałabym już
funkcjonować. Kiedyś szczerze nie znosiłam "kup teraz" i tych procedur
wrzucania do koszyka. Wolałam przebierać, powąchać, dotknąć i sam
"szoping" był dla mnie frajdą. Teraz nie da się inaczej... ale uwielbiam
gdy kurier czy listonosz dzwonią do drzwi - no pod warunkiem, że nie
jest to w porze drzemki Antosi;)
- Jaka Tosia jest duża?
- Jak się Tosia śmieje?
- Jak Tosia bije bravo?
- Jak robi Indianin?
- Jak Tosia Tańczy?
dołączyło przedrzeźnianie: Jak Dzidziuś płacze? Nasz mały Gość to przeuroczy maluch, okazało się, że ma wiele do powiedzenia (a raczej do "pogugania"). Domowe ciepełko zamieniliśmy za długi, mroźny spacer i pogaduchy za którymi tęskniłam. Wydaje się, że chwilę się tylko nie widzieliśmy, zadymione knajpy i ulubionego"barmana" zamieniliśmy na spacer z wózkami i lekką kawę dla karmiących;) I szłyśmy tak leśnymi ścieżkami, tonąc kołami w błocie - nasze Skarby spały - a my szczęśliwe, bo obie z maminym bagażem przed sobą. Coś pięknego... Tylko tematy wciąż okołodzieciakowe - monotematyczność się wdała.
I piosenka z płyty, która nam od rana towarzyszy.
Dobrego tygodnia
Przepiękne są te zaproszenia. Nie wiem dlaczego, ale zawsze to co wykonane ręcznie bardziej będzie mi się podobać, niż to co "ze sklepu". Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZaproszenia zrobiłam sama - juz kolejny raz bawiłam się z zaproszeniami, pierwsze były na ślub. Ciocia Pina rysowała Baletnice z balonami na stronę tytułową i rewers:) Tylko papier zamawiałam przez internet i odcień przyszedł niestety zupełnie inny niż myślałam.
UsuńTo Ty robiłaś te zaproszenia? Myślałam, że zamówiłaś takie gotowe. Są przepiękne!!!!Czyżby baletnica złapała te balony, które wysyłałam ;) Gratuluję pomysłu na zaproszenia i wykonania-są prześliczne:)))
OdpowiedzUsuńTak baletnica to moja słabość a balony...te od Ciebie! ;*) Nie do końca sama bo moja kuzynka narysowała baletnice, a Tomek przycinał papier
UsuńWszystko piękne i takie wysmakowane:) Okazja wyjątkowa:)
OdpowiedzUsuńDziękuje - oby tort był również "wysmakowany"
UsuńJestem całkowicie oczarowana zaproszeniami!
OdpowiedzUsuńSą przepiękne:D
Poprostu cudowne :D
he he, nie będę wypisywać o moich zastrzeżeniach do zaproszeń skoro się podobają;)
UsuńSliczne ci wyszly emulko! Mnie sie jeszcze girlanda bardzi podoba:)
OdpowiedzUsuńGdyby jeszcze można te urodzinki świętować na dworze...
Usuń