Akty i sceny kukiełkowej rzeczywistości Antosi, czasem soczyście umajone didaskaliami, czasem z dramatu powstałe lub pełne komedii... A bohaterka Antosia każdego dnia gra siebie... Cudowne Dziecko. Bo Cuda się zdarzają...

18 marca 2013

Tweet

Weekend jaki lubię, za nami. Dużo czasu razem, w niedziele nawet sen do 9.00 - rozpusta, która się nie zdarza! Z dumą przyznam, do roboty się wzięłam. Do Antkowych urodzin jesteśmy o kroczek bliżej. Zaproszenia wyczarowane, rozesłane. Pompony gotowe i torty zamówione! I postanowione - będziemy świętować podwójnie - jako, że urodzinki wypadają w święta to pierwsza świeczka zostanie zdmuchnięta właśnie wtedy z Rodziną - z Przyjaciółki za tydzień. 



 

Tak sobie właśnie myślę. Bez zakupów w internecie chyba nie umiałabym już funkcjonować. Kiedyś szczerze nie znosiłam "kup teraz" i tych procedur wrzucania do koszyka. Wolałam przebierać, powąchać, dotknąć i sam "szoping" był dla mnie frajdą. Teraz nie da się inaczej... ale uwielbiam gdy kurier czy listonosz dzwonią do drzwi - no pod warunkiem, że nie jest to w porze drzemki Antosi;)

 Kochani Goście z Małym Wielkim Człowiekiem sprawili nam niespodziankę przybywając w niedzielny ranek. Przyznam, że już zapomniałam, że 4 miesięczny Szkrabik nie daje tylu podpowiedzi w obsłudze ile roczna Antka. I mimo, że różnica rozmiarów jest znikoma Antkę można zakwalifikować do starszaków;) . Oczywiście była zachwycona "Dzidzią" i z niesłabnącym zainteresowaniem pokrzykiwała eeeeejjjjjjj, w odkrytej przed kilkoma dniami śpiewnej intonacji. A gdy młodszy Kumpel płakał naśladowała ten dźwięk. I do kolekcji popisów

- Jaka Tosia jest duża?
- Jak się Tosia śmieje?
- Jak Tosia bije bravo?
- Jak robi Indianin?
- Jak Tosia Tańczy?

dołączyło przedrzeźnianie: Jak Dzidziuś płacze? Nasz mały Gość to przeuroczy maluch, okazało się, że ma wiele do powiedzenia (a raczej do "pogugania"). Domowe ciepełko zamieniliśmy za długi, mroźny spacer i pogaduchy za którymi tęskniłam. Wydaje się, że chwilę się tylko nie widzieliśmy, zadymione knajpy i ulubionego"barmana" zamieniliśmy na spacer z wózkami i lekką kawę dla karmiących;) I szłyśmy tak leśnymi ścieżkami, tonąc kołami w błocie - nasze Skarby spały - a my szczęśliwe, bo obie z maminym bagażem przed sobą. Coś pięknego... Tylko tematy wciąż okołodzieciakowe - monotematyczność się wdała.


 

I piosenka z płyty, która nam od rana towarzyszy. 

 

Dobrego tygodnia




10 komentarzy:

  1. Przepiękne są te zaproszenia. Nie wiem dlaczego, ale zawsze to co wykonane ręcznie bardziej będzie mi się podobać, niż to co "ze sklepu". Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaproszenia zrobiłam sama - juz kolejny raz bawiłam się z zaproszeniami, pierwsze były na ślub. Ciocia Pina rysowała Baletnice z balonami na stronę tytułową i rewers:) Tylko papier zamawiałam przez internet i odcień przyszedł niestety zupełnie inny niż myślałam.

      Usuń
  2. To Ty robiłaś te zaproszenia? Myślałam, że zamówiłaś takie gotowe. Są przepiękne!!!!Czyżby baletnica złapała te balony, które wysyłałam ;) Gratuluję pomysłu na zaproszenia i wykonania-są prześliczne:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak baletnica to moja słabość a balony...te od Ciebie! ;*) Nie do końca sama bo moja kuzynka narysowała baletnice, a Tomek przycinał papier

      Usuń
  3. Wszystko piękne i takie wysmakowane:) Okazja wyjątkowa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje - oby tort był również "wysmakowany"

      Usuń
  4. Jestem całkowicie oczarowana zaproszeniami!
    Są przepiękne:D
    Poprostu cudowne :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. he he, nie będę wypisywać o moich zastrzeżeniach do zaproszeń skoro się podobają;)

      Usuń
  5. Sliczne ci wyszly emulko! Mnie sie jeszcze girlanda bardzi podoba:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby jeszcze można te urodzinki świętować na dworze...

      Usuń