Chyba zawsze tak było, że na krzywdę wyrządzoną dziecku nie miałam grubej skóry. Właściwie zawsze tam, gdzie dzieci, miałam podwyższoną wrażliwość. Od kiedy jestem mamą zwyczajnie przeraża mnie to, po stokroć bardziej. Czy to ojciec bestia, czy lekarz rutyniarz sprawiają, że zaciskam pięści i nie umiem pojąć ... jak?
Na kilka chwil biegnę do łazienki zmoczyć chusteczkę bo Antka wciąż z gilami a po 4 tygodniach smarkania skóra już mocno podrażniona pod noskiem. To tylko moment ale mam od razu myśl taką, że drzwi w pokoju otwarte, korytarz a tam schody ... albo siedzi w oknie ulubionym i "czyta" nagle mała łapka stuka gryzakiem w szybę i przecież stłuc może, albo szuflady otwiera i zamyka 150 razy a przecież paluszki wędrują, gdzie nie powinny. Albo w buzi znajdzie się coś, zakrztusi się. I pojęcie grawitacji wciąż dla Antki nie istnieje. Antosia z niemijającą lubością gryzie wszystkie metki ale mimo 11 miesięcy na karku;) wciąż nie jest barierą dla Niej kończąca się kanapa.... jak powiedziała ostatnio Ela, bawiąc się z Tośką - ona jest jak licealistka - Moda tak, Fizyka nie... ;)
I dzwoni mi w głowie, że mogłabym jej nie dopilnować, że krzywda z mojego powodu mogła by się stać, i cierpnę cała. Przed nami szkoła chodzenia więc upadki, potknięcia. zdarte kolana i łokcie na rowerze, ale te wliczone są w ryzyko dorastania, to jednak inna bajka, te wszystkie "buby" są przecież takie dzieciakowe. Oczy w koło głowy i na rzęsach stanę by ustrzec ją od wszelkich niebezpieczeństw. Choć czasem moja przewidywalność kończy się tam, gdzie Antosi inwencja zaczyna... Ale robię wszystko by stanąć na wysokości zadania z bezpieczeństwem.
Marzec dziwny jakiś. I cieszy i smuci. Uwierają myśli i wspomnienia.
Dziś odebrałam paczkę z długo oczekiwanymi papierami, do zaproszeń na imprezę urodzinową Antki. Skropiłam łzami kopertę. I piszę te zaproszenia, balony kupuję, girlandę czaruję... ale bez tej euforii co to urodzinki pierwsze powinna okrasić. Znowu to uczucie rozdarcia. Sieję więc owies dla Polci aby wiosną motyle miały gdzie mieszkać. To mnie uspokaja, nawet cieszy poniekąd bo już w myślach widzę jak ładnie się zrobi u Niej wiosną. Antośka patrzy na mnie jakoś dziwnie, nauczona ostatnio zabawy w "udawany śmiech" śmieje się tak właśnie - trochę jakby pocieszyć chciała. A może sobie projektuję...
I nagle taka myśl mnie dopada. Przecież ten mój Największy Skarbik nie może pełnić roli pocieszycielki.
Przecież można zrobić krzywdę dziecku nie tylko spuszczając z oka w parku czy markecie.
Czas nie zatrzymał się przecież na tamtym wieczorze. Prawda jest okrutna, ale nią jest. Antosia rośnie jak jedynaczka a jej Siostry nie ma z nami, nie tu. Nie chce zafundować jej dzieciństwa z rozżaloną miną Mamy. Nie chce by tęskne łzy widziała zbyt często. Może też spacery na cmentarz to nie jest najlepszy kierunek. I choć wiem, że kiedyś wspólnie sadzić kwiatki Poleczce będziemy to przecież nie mogę, nie chce obciążać Antki swoją tęsknotą.
Tamtego dnia gdy trwała walka o Polcie, Jej Siostra płakała po raz pierwszy, ale z taką siłą... Wiem, że brak będzie Tosieńce swojej drugiej połowy - chce jednak aby to przeżyła na swój sposób, bez bagażu moich łez.
Wyciągam więc z szuflady urodzinowe akcesoria sprzed wielu miesięcy, wyklejam zaproszenia i koronę księżniczce małej zakłam - może do swoich urodzin przestanie ją ściągać?
Chce dawać Antosi najpiękniejsze dzieciństwo. Szczere rozmowy. Dobry przykład. Chce dawać mamine zupy i ciasto drożdżowe, niespieszne poranki i czas tylko dla nas. Nie chce aby była pocieszycielką, aby rosła w cieniu wspomnień. Nie chce by moja tęskność udzielała się Jej podczas urodzin, choć to urodziny także Poleczki. I nigdy nie wybaczyłabym sobie, aby z tej pięknej buźki znikał uśmiech z mojego powodu.
Nie dorosłam jeszcze do tego by pocieszać się tym, że gdzieś tam na tej błękitnej chmurce jest Jej najlepiej. Nie umiem też jednak zagryźć zębów, maski założyć i klocków układać z uśmiechem na twarzy. Łzy wycieram w Tosieńkowego bodziaka i tule najczulej. Małymi kroczkami obiecuje jednak wstawać na nogi.
Wczoraj gdy zasypialiśmy Tata Kukiełeczki pyta...a czy my prezenty urodzinowe dla Dziewczynek już mamy?.... prawie mamy, mówię... Dla nas zawsze będą to urodziny Antosi i Poli - wspólne święto, osobno jednak świętowane. Obiecujemy więc sobie, że będziemy chronić Antosie przed wszystkimi kantami, ostrym nożem czy psem groźnym, podobnie jak przed naszym żalem w sercu i tesknotą za Poleczką aby Antce krzywdy nie zrobić.
I odliczanie zaczynamy do Tosinowego Party..
P.S.
Pytacie kto nam koronę wyczarował. A to MoiMili - polecam gorąco, bo cuda tam można znaleźć.
Marzec dziwny jakiś. I cieszy i smuci. Uwierają myśli i wspomnienia.
Dziś odebrałam paczkę z długo oczekiwanymi papierami, do zaproszeń na imprezę urodzinową Antki. Skropiłam łzami kopertę. I piszę te zaproszenia, balony kupuję, girlandę czaruję... ale bez tej euforii co to urodzinki pierwsze powinna okrasić. Znowu to uczucie rozdarcia. Sieję więc owies dla Polci aby wiosną motyle miały gdzie mieszkać. To mnie uspokaja, nawet cieszy poniekąd bo już w myślach widzę jak ładnie się zrobi u Niej wiosną. Antośka patrzy na mnie jakoś dziwnie, nauczona ostatnio zabawy w "udawany śmiech" śmieje się tak właśnie - trochę jakby pocieszyć chciała. A może sobie projektuję...
I nagle taka myśl mnie dopada. Przecież ten mój Największy Skarbik nie może pełnić roli pocieszycielki.
Przecież można zrobić krzywdę dziecku nie tylko spuszczając z oka w parku czy markecie.
Czas nie zatrzymał się przecież na tamtym wieczorze. Prawda jest okrutna, ale nią jest. Antosia rośnie jak jedynaczka a jej Siostry nie ma z nami, nie tu. Nie chce zafundować jej dzieciństwa z rozżaloną miną Mamy. Nie chce by tęskne łzy widziała zbyt często. Może też spacery na cmentarz to nie jest najlepszy kierunek. I choć wiem, że kiedyś wspólnie sadzić kwiatki Poleczce będziemy to przecież nie mogę, nie chce obciążać Antki swoją tęsknotą.
Tamtego dnia gdy trwała walka o Polcie, Jej Siostra płakała po raz pierwszy, ale z taką siłą... Wiem, że brak będzie Tosieńce swojej drugiej połowy - chce jednak aby to przeżyła na swój sposób, bez bagażu moich łez.
Wyciągam więc z szuflady urodzinowe akcesoria sprzed wielu miesięcy, wyklejam zaproszenia i koronę księżniczce małej zakłam - może do swoich urodzin przestanie ją ściągać?
Chce dawać Antosi najpiękniejsze dzieciństwo. Szczere rozmowy. Dobry przykład. Chce dawać mamine zupy i ciasto drożdżowe, niespieszne poranki i czas tylko dla nas. Nie chce aby była pocieszycielką, aby rosła w cieniu wspomnień. Nie chce by moja tęskność udzielała się Jej podczas urodzin, choć to urodziny także Poleczki. I nigdy nie wybaczyłabym sobie, aby z tej pięknej buźki znikał uśmiech z mojego powodu.
Nie dorosłam jeszcze do tego by pocieszać się tym, że gdzieś tam na tej błękitnej chmurce jest Jej najlepiej. Nie umiem też jednak zagryźć zębów, maski założyć i klocków układać z uśmiechem na twarzy. Łzy wycieram w Tosieńkowego bodziaka i tule najczulej. Małymi kroczkami obiecuje jednak wstawać na nogi.
Wczoraj gdy zasypialiśmy Tata Kukiełeczki pyta...a czy my prezenty urodzinowe dla Dziewczynek już mamy?.... prawie mamy, mówię... Dla nas zawsze będą to urodziny Antosi i Poli - wspólne święto, osobno jednak świętowane. Obiecujemy więc sobie, że będziemy chronić Antosie przed wszystkimi kantami, ostrym nożem czy psem groźnym, podobnie jak przed naszym żalem w sercu i tesknotą za Poleczką aby Antce krzywdy nie zrobić.
I odliczanie zaczynamy do Tosinowego Party..
P.S.
Pytacie kto nam koronę wyczarował. A to MoiMili - polecam gorąco, bo cuda tam można znaleźć.
Piękne, dojrzałe myśli, które gdzieś trzeba było samemu pojąć, zrozumieć, bez niczyjej pomocy. Bo do najważniejszych prawd-dochodzimy my same.
OdpowiedzUsuńps. super ta korona:) To już wiadomo kto zostanie królową balu:)))
Nie wiem czy sama do tego dochodzę czy trochę bliscy podpowiadają, jak znam siebie to jeszcze 100 razy klęknę u stóp mojej Maluśkiej i wykrzyczę, że nie rozumiem, że nie umiem bez Niej choćby Antka była obok.
UsuńTo nie czas, by zagryzać zęby. Wcale nie musisz być twarda. Nie napiszę, że gdy minie trochę czasu, to będzie lepiej, bo nie będzie, choć będzie inaczej..
OdpowiedzUsuńI nie wyrzucaj sobie, że Tosieńka jest pocieszeniem - jest radością - największą - to pewne!
Nie odbieram sobie prawa do żalu, ale gdy ciągle odkładam te radość roczkową na przyszłość, to myślę, że muszę nad sobą pracować.
UsuńBo to nie jest takie proste. Zapomnieć, czy udawać, że nie było. Bo to nie jest takie łatwe wręczyć prezent i zaśpiewać sto lat. Tak po prostu wielkim chórem.
OdpowiedzUsuńMyślę, że te łzy bez histerii też ją czegoś uczą. Pokazują miłość z trochę innej strony. Uczą, że będzie zawsze czegoś brak. I to jest wcale złe. Pokazanie, że obie są wciąż dla Was ważne. Że wciąż o nich obu pamiętasz. Że zawsze są jednością.
Uważam, że to też wydepcze Tosi ścieżkę. Pokaże, że są łzy. Pokaże w jakich chwilach są łzy. Może wtedy będzie mniej przerażona - myślami o siostrze będąc zapłakana.
Wiem też, że Antośkowe dorastanie będzie z ciężarem, chce ten balast jednak możliwie najbardziej z Niej zdjąć. Często nie umiem. Może czas mi pomoże choć wcale nie leczy jak bym chciała
UsuńRyczę jak głupia i się uspokoić nie mogę... Tośka ma najwspanialszych rodziców na świecie, a każdy jej uśmiech jest laurką Waszego rodzicielstwa... I choć żal i smutek pewnie już zawsze będzie w sercu to jestem pewna, że Wasza maleńka będzie miała najpiękniejsze dzieciństwo jakie dziecko może sobie wymarzyć;***
OdpowiedzUsuńNie chce aby wam smutno było, nie chce aby przychodzić tu do nas po łzy...ale nie chce też pisać kolorowych postów, nieprawdziwych. Dziękuje, że mimo tych smutków jesteś, jesteście*)
Usuńja też płaczę...spędziłam wczoraj wieczór czytając Twojego bloga...posłuchałam też audycji w Tójce, popłakałam się chyba z 10 razy, każdy Twój post mnie wzrusza...Antka ma szczęście mając taką rodzinę! Podziwiam Was!!!
OdpowiedzUsuńDziękuje ale podziw nie jest potrzebny mu zwykli ludzie jesteśmy co prawda Córeczka Cud... pozdrawiam serdecznie
UsuńNajgorsze, najtrudniejsze to usmiechac sie gdy w srodku wcale nie do smiechu.To bedzie dzien pelen emocji;zawsze jest, ale dla was niestety w inny sposob.Radosc bedzie przeplatala sie z bolem.Masz jednak racje,urodziny malutkiej niech sie jej dobrze wspominaja.Niczego w przyszlosci ukrywac nie musisz.Podobno czas leczy rany,no ale wiadomo,blizny czesto pozostaja.
OdpowiedzUsuńJa tez ciekawa jestem tego waszego swieta:) Pewnie na wiosne wpadne do was to znow na lodach poswietujemy;)
Wszytko co napisałaś jest prawdą. A jak wyjdzie z nastrojem urodzinowym..zobaczymy. Przerabiałam już wielokrotnie takie dni. A urodziny będziemy świętować 2 razy - raz w święta z rodziną, drugi raz z Przyjaciółmi. Jak będzie...hm mam nadzieje, że świetnie:)
Usuń