Z cyklu: wspominam
Zima ostatnio mało zimowa. Plucha i plus 4 stopnie. Wirusy i bakterie łażą na piechotę, mnożąc się z nieprawdopodobną siłą. I moją rodzinę skolonizowały te małe potworki i skaczą bezkarnie.
Zima ostatnio mało zimowa. Plucha i plus 4 stopnie. Wirusy i bakterie łażą na piechotę, mnożąc się z nieprawdopodobną siłą. I moją rodzinę skolonizowały te małe potworki i skaczą bezkarnie.
Dla takich chwil właśnie zdecydowałam kiedyś, że Kukiełeczki będę karmiła piersią. To jedyny temat z zakresu macierzyńskich obowiązków, do którego przygotowałam się w ciąży. Innych bałam się dotykać, tego o dziwno nie....
W karmieniu piersią zawsze było dla mnie coś niezwykłego, coś, czego sama bardzo chciałam doświadczyć...
Jak trudne jest karmienie bliźniąt jednocześnie? Tego niestety nie wiem. Choć starannie się do tego przygotowywałam. Prawdopodobnie jest tak samo trudne, jak inne czynności, których młode mamy doświadczają. Na początku stanowią wyzwanie, z czasem jednak, to pestka.
Wiele razy słyszałam, bym nie nastawiała się, że uda mi się karmić piersią skoro dziewczynki urodzą się tak wcześnie.
W trzeciej dobie opuściłam OIOM - wykończona fizycznie, obolała, ale z kapiącym mlekiem z piersi... Magic:)
Tata Kukiełek przybył na ratunek - bynajmniej nie jako ssak. Przywiózł wielką maszynę, która przez trzy kolejne miesiące towarzyszyła nam na okrągło. Laktator był jedynym wyjściem. Kukiełeczki na początku były karmione pozajelitowo, potem po kilka kropli mleka mamy wpływało do ich tycich żołądeczków sondą.
Ściąganie pokarmu było katorgą, szczególnie w nocy, gdy w sali na łóżku obok spała obca kobieta. Robiłam hałas tym sztucznym ssakiem, potem mycie i sterylizacja sprzętu ... kochana Pani Terasa pytała tylko: Coś pomóc? Czasem gdy wracałam od dziewczynek ciemną nocą, Ona myła buteleczki, gotowała wodę.
Wiedziałam, że skoro urodziłam je zbyt wcześnie, skoro zabrałam im 9 tygodni zamieszkiwania mojego brzucha, skoro nie mogę ich tulić i być z nimi bez przerwy - a mogę dać im swoje mleko - zrobię to, choć byłoby najtrudniej. Nawet gdybym miała ściągać ten pokarm miesiącami - dostaną go. A z nim moje przeciwciała. Po respiratorze groźne są dla dzieci infekcje układu oddechowego - pokarm mamy zmniejsza ich ryzyko o 70%. Dodatkowo
- Martwicze zapalenie jelit o 86%.
- Infekcje uszne o 50%.
- Zapalenia układu trawiennego o ponad 50%.
- Ponowne przyjęcia dzieci na oddział o 60%.
Walczyłam o każdą krople - pokarmu był tak niewiele - a jednak obie Kruszynki rozsmakowały się w nim, i nawet najadały... całe 5 ml, potem 7 ml, 10 ml co 3 godziny. A mnie udawało się zebrać w tamtym czasie najwyżej 20 ml. Sumiennie, nie zważając na porę ściągałam pokarm co 3 godziny. Wiedziałam, że tylko systematyczne "dojenie" może sprawić, że laktacja się rozkręci.
Gdy Poleczka odeszła, lekarze zdecydowali by wstrzymać podawanie pokarmu Antosi.
Czy można mówić o uldze, że to nie pokarm ... o uldze nie ma mowy, nie, gdy umiera Dzieciątko.
Wtedy pierwszy raz odruch ssania Kukiełeczki próbowaliśmy oszukać smokiem. Bez skutku.
Pamiątką jest mikro smoczuś...
Mikro smoczuś - dostępny na oddziałach neonatologicznych. Dla dzieci z masą poniżej 1500 gr. |
Przebadane mleko, Antosia już po 2 dniach, znowu z ochotą ssała, nasz mały sukces, że odruch już jest. Trudniej było ze mną, skąd wziąć siłę by walczyć o kolejne krople mleka, gdy Pola odeszła?
Dostałam sale jednoosobową z pozwoleniem "zamieszkania" z mężem. Teraz to Tomek trzymał plastikowe tubki laktatora przy moich piersiach i odliczał czas: Emuś - mówił - jeszcze 5 minut i na 2 karmienia wystarczy. Jakimś cudem i wspólnymi silami zaczęliśmy magazynować zapasy. Oddziałowa zamrażarka zaczeła wypełniać się Tosinkowym mlekiem - tak na wypadek - gdyby jej potrzeby intensywnie wzrosły. Motywacja była ogromna - Kukiełeczka przybierała na wadze i dodatkowo nie trawiła mleka modyfikowanego.
W 17 dobie szlag trafił moją próbę stanięcia na nogi. Fizyczną i psychiczną.Wieczorny ból żołądka okazał się zapaleniem woreczka żółciowego - kolejna operacja i przez tydzień 3 piętra dzieliły mnie i kruchą Istotkę, która tak bardzo potrzebowała Mamy... A może to ja, bardziej potrzebowałam Jej?
W drodze na chirurgię wrzeszczałam ze złości - dlaczego znowu ja???. Po wybudzeniu się z narkozy pełne piersi skażonego mleka krzyczały - opróżnij nas... Tylko część mojego dorobku, który pół roku kolekcjonowałam, została przeniesiona wraz ze mną na chirurgię, a pokój na górze wciąż czekał. Na szczęście Tomek zadbał o sztucznego ssaka. Umówiona pielęgniarka w nocy, co 3 godziny, przybywała z pomocą - ja nie miałam siły ściągać pokarmu. W dzień mój brat i mąż, na zmianę odciągali pokarm. Kolejne butelki białego pływu wylewałam do zlewu ...wraz z nim, morze łez. Dotąd walczyłam o każdą kroplę. Leki wykluczały podawanie Antosi mojego pokarmu. Szczęśliwie zapasy ratowały sytuacje.
Po tygodniu na chirurgii, który przypominał i dramat i cyrk jednocześnie wróciłam "na swoje". Kiedyś i ten czas opiszę - choć miesiące sprawiły, że tamte zdarzenia bledną.
Ściąganie pokarmu absorbowało mój cały wolny czas. Wolny czyli ten, gdy nie byłam z Antosią. Opanowałam tę technikę do perfekcji. Piersi stały się lekko publiczne. Poranna wizyta lekarska z całym zastępem stażystów odbywała się przy dźwięku laktatora. Nawet biedny ksiądz natknął się, ku jego zażenowaniu, na moment dojenia...;)
Szpitalne zapasy mleka pozwoliły nam przetrwać w domu kryzysowe momenty.
Próby przykładania Antosi do piersi były dalekie od ssania. Poniżej 2,5 kg wcześniaki nie mają wystarczająco dużo siły by ssać. Trudno też namówić takiego malucha, któremu z butelki niemal samoistnie sączy się mamusiowe mleczko by użyło całej mocy i woli swojej by ssać pierś. Nawet jeśli to pierś mamy. Wyzwaniem było też przykładanie do piersi półtorakilogramowej Kukiełeczki. Nikła w moich i tak niewielkich ramionach. Bez poduszki do karmienia byłoby na prawdę trudno.
To był długi i trudny wstęp do zaspokojenia jednej z podstawowych potrzeb mego Cudownego Ssaka.
Jak to się stało, że mimo skrajnej anemii, wycieńczenia organizmu, przedwczesnego porodu, wielogodzinnej operacji, a nawet dwóch, dramatycznych przejść z Poleczką, straty i zwątpienia, moje piersi produkowały mleko? Laktacje przecież stymuluje naturalny odruch ssania dziecka, jego delikatne małe usteczka - nie zaś plastikowe trąbki i bucząca sztuczna dojarka.
Mnie, bez tej dojarki, nie udałoby się ściągnąć pokarmu.
Podobno laktacją, to kwestia woli, siedzi w głowie, nie tylko w piersiach. Szczęśliwie udało się ją utrzymać.
Mamom zmuszonym długotrwale ściągać pokarm polecam profesjonalny laktator Medela Lactina - na dwie piersi. Prawdziwy cud techniki.
Mleko płynie z moich piersi
OdpowiedzUsuńsiedzę miękko
biała...
Jak ziemia żyzna
Najczulsza zagadka(...)-fragment wiersza Kolory bogini-Moniki Żelazek z mojego kalendarza "Siostrzeństwo" 2013 :)))
Z Twojego kalendarza powiadasz...?
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA z mojego.....;)
UsuńEmilko,jest juz 2 w nocy jak to czytam,wiec za bardzo sie nie rozpisze.Musialam tez opanowac sie ze smiechem,gdy czytalam o ksiedzu,zeby nie obudzic meza.
OdpowiedzUsuńMedela na dwie piersi...Znam ja i ten dzwiek pamietam do dzis;)
he he - pamiętam jak nie raz w nocy przysnęłam podczas ściągania pokarmu.... A ksiądz może po tym zajściu nauczy się pukać i czekać na: Proszę.... Albo odwrotnie będzie wchodził pez pukania licząc na farta;)
OdpowiedzUsuńMedeli nigdy nie zapomne! Kiedy Ewa walczyla jeszcze z robieniem pokarmu dla Lily ja moglam wykarmic cala wioske murzynska. Nigdy nie zapomne jak przy odwiedzinach Ewa mowila:"sciagniesz Lily troche na wieczor":)
OdpowiedzUsuńSiedzialysmy czadaem jak krowy w czasie dojenia. Szkoda ze tym razem juz nie :(.
Mnie na początku kapało kilka propelek doslownie - ale Antosi to wystarczał - teraz trojaczki bym wykarmiła. Prawdziwa dojna krowa ze mnie...
OdpowiedzUsuńno i znowu rycze... cudna jestes...
OdpowiedzUsuń