Akty i sceny kukiełkowej rzeczywistości Antosi, czasem soczyście umajone didaskaliami, czasem z dramatu powstałe lub pełne komedii... A bohaterka Antosia każdego dnia gra siebie... Cudowne Dziecko. Bo Cuda się zdarzają...

13 listopada 2012

W żółtych płomieniach liści


Kukiełeczka, na szczęście dla nas obu, lubi spacery. Od kiedy tylko trafiła do wózeczka, mając jakieś 6 tygodni, ze spokojem przyjęła fakt, że mam zamiar realizować się jako Matcus - Spacerus". U nas na wsi mimo, że miejsc pięknych i urokliwych cale mnóstwo bo i las i rzeka dwa kroki od domu, to tras spacerowych nie wiele. Na początku gdy Antka jadła niezwykle często i była jeszcze wiotką latoroślą - niesienie jej więc jedną ręką odpadało, czułam się jak pies na smyczy biegając w tę i z powrotem po jedynym chodniku. Taki maluch ważący 2-4 kg jest niezwykle bezbronny i atak nierówności chodnikowych sprawia, że fruwa po wózeczku. Szybko więc uwiłam jej gniazdko w gondoli, które sprawiało, że przepastny wózek stał się dla niej przytulnym światem. Nie tylko waga Tosi podpowiadała mi, że wygodniej jej będzie w tym gniazdku ale jej głównie jej odgięciowe ułożenie główki. Przydomek, który jej nadałam w szpitalu "Rogalisia" nadal był adekwatny do jej postawy:( ale o tym innym razem... Dziś miało być o spacerach.

Nie zawsze spacery mają charakter drzemki. Antka uwielbia podziwiać drzewa, latem była to podwórkowa wierzba, w której cieniu siadywałyśmy. Teraz jesień czaruje Tosię. Kukiełeczka z oczami jak pięciozłotówki ogląda wszystkie drzewa. Spacery w lesie zamiast usypiać na offroadowych ścieżkach, wprawiają Antośkę w zachwyt, ochocze okrzyki i gaworzenie. Wczorajszy nasz spacer był dla niej prawdziwa frajdą, bo liście dostała do łapek a wózek zamieniła na mamusiowe ramiona. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz