Gdyby jesień każdego roku była jak w tym - na pewno mniej bym się jej bała.
Nie ograniczały nas deszcze ani błoto - czasem tylko wprawiała w zakłopotanie wysoka temperatura i słońce, jakby sierpniowe. Wierzyć się nie chce, że gołe nogi w październiku miały dzieci i nawet w listopadzie można było złapać sporo słońca.
Jabłka w sadzie smakują w takie dni bardziej.
Zupa dyniowa na dworze i ziemniaki z ogniska.
Poproszę tak do wiosny... z małą przerwą na śnieżne dni w Święta.
Śliczna jesień :)
OdpowiedzUsuń:) po mamie;)
UsuńZastanawiam się gdzie w takim razie mieszkasz, bo ja mam wrażenie, że wieki słońca nie widziałam.
OdpowiedzUsuńAle to nie ważne, widzę, że słowa dotrzymujesz i wracasz =)))
Pozdrawiam ciepło.
a wiesz, ja myślałam, że nikt już tu nie zagląda skoro ja sama zapomniałam loginu - to faktycznie musi być ze mną zle - jestem i pewnie będę jeszcze trochę dziękuję, że i Ty jesteś <3
UsuńA słońce bywa... najczęściej jednak rano!
what a beautiful girl!
OdpowiedzUsuń