Akty i sceny kukiełkowej rzeczywistości Antosi, czasem soczyście umajone didaskaliami, czasem z dramatu powstałe lub pełne komedii... A bohaterka Antosia każdego dnia gra siebie... Cudowne Dziecko. Bo Cuda się zdarzają...

04 listopada 2013

kici, kici

Wszędzie gdzie jakiś skrawek pluszowego, minky czy włochatego materiału Antka krzyczy "kicia" - z sepleniącym smaczkiem:). No i te kicie uwielbia po prostu. Czy w książeczce, czy w ZOO, czy filmach przyrodniczych. Tarza się na podłodze z miękkim kocykiem ....to też według niej kicia. A futrzarze ubrania jak kamizelka czy kaptur kurtki mogłaby nosić nawet latem.
A jak kot na horyzoncie, to zostaje solidnego przyspieszenia i gna.






Jest tylko jedno ale. Kotów nie lubię ja. Nie lubię i już. Wiem, że miłe. Nawet się mądre zdarzają. I sprytne bardzo. No piękne są, i to bardzo. Ale nie lubię i już.
Gdy Kair - czarne wielkie kocisko u Cioci Antki wskakuje mi na kolana - a wskakuje zawsze - zaciskam zęby i spycham go po prostu bez pardonu. Tyle, że ten jakis uparty strasznie.



Antka i Tata Kukiełki to kociarze straszni. Tata to nawet usposobieniem do kotów lekko przystaje. I marzy, że wraz z naszą przeprowadzką kocie towarzystwo będziemy mieli tez w domu. Wrrrrrr. Szczekać mi się chce na samą myśl.

Jak każdego ranka odwiedzamy Pradziadków. A tam przychodzi małe - no i nie da się ukryć, że urocze - kociątko. Tym razem Antka je wypatrzyła... I działo się!








A kot zupełnie ludzki, bo dał się głaskać, zniósł ciągnięcie - kontrolowane przeze mnie -  za ogon. Tylko na wkładanie palca w zęby prychał. Oboje tak prawie pół godziny tarzali się w tamten słoneczny ranek po trawie. Kociątko miło mruczało. Antka piszczała z zachwytu. A ja.... hmmm o dziwo nie miałam dreszczy. Co więcej nawet zaczęłam sobie wyobrażać, że coś takiego mogłoby biegać mi między nogami gdy tańczymy sobie koło młyńskie. 

4 komentarze:

  1. To troche jak z dziecmi; tez nie przepadam za kazdym;) No i nie kazdego kota tulic mam ochote. Swoje to co innego choc wiadomo, maja swoje charaktery i nie wiadomo jaki sie trafi. Mysle ze ma znaczenue czy kot jest domowy czy zyje calkiem swoim zyciem,choc pod jednym dachem z nami.Ja mialam szczescie.Moje koty nadal mnie ciesza, sa fajne dla Lily i nikt nie wita mnie jak Phoebe.Za kazdym razem gdy pojawiam sie w domu,chocby smacznie spala,zeskakuje gdy mnie uslyszy i bedzie czekac az ja przytule i wypieszcze a jak sie przy tym cieszy!Mile strasznie bo po tylu latach nadal kontunuuje ten zwyczaj.
    No ale najwazniejsze to nie robic nic przeciwko sobie.Ja niegdys uwielbialam psy;moglam z nimi w budzie spac.Dzis przeszkadzalby mi ich zapach mysle... No i na mysl o porannych spacerach zima mam dreszcze

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie na razie zwierze w domu to w ogóle abstrakcja. Ale Tomek tęskni za kotem.... wiec negocjujemy:) Antka w to wkroczyła więc.... no nic. Ten kocurek była fajny bo to kot sąsiada, a tam są dzieci więc nie drapał i chętnie się bawił. A te Twoje są śliczne - tylko to wciąż koty;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie ubierasz Tosię :) Buziaki dla niej ogromne! :*******

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje:) Czasem wychodzi tak, że Antka wygląda jak przedwojenne dziewczątko - ale taką ją uwielbiam. A tak na prawdę, najważniejsze aby było Jej wygodnie. Pozdrawiania dla Was!

      Usuń