Akty i sceny kukiełkowej rzeczywistości Antosi, czasem soczyście umajone didaskaliami, czasem z dramatu powstałe lub pełne komedii... A bohaterka Antosia każdego dnia gra siebie... Cudowne Dziecko. Bo Cuda się zdarzają...

09 listopada 2012

Czas - wróg czy przyjaciel?

6 miesięcy z Antosią na świecie

Czas ma niezwykłe właściwości. Od chwili gdy wróciłyśmy z Antosią do domu minęło pół roku. To niemal całej Jej bycia w przestrzeni pozabrzusznej. Każdy dzień to nowe doświadczenia dla nas obu. Wszystkie piękne - szczególnie teraz gdy jest już taka "łatwa w obsłudze". Trudy podawania leków, karmienia, kolek za nami. Brzmi to nadal błacho z trudem oddychania czy ssania, bo i tak było. 
Prawie każdy z tych dni to dla mnie szczęście ogromne. 
Odliczanie wieku Tosieńki zaczełam juz nawet w miesiącach a nie tygodniach. Czas ucieka nam w nieprawdopodobny sposób. Kiedyś czekałam na weekendy bo wtedy tak na prawdę działy się fajne rzeczy - teraz każdy dzień - mimo, że podobny do siebie, jest świętem. Chciałabym zatrzymać te chwile w głowie, sercu, anegdotach, zdjęciach, filmach i słowach - choćby tych pisanych. 
Delektuje się jej radością chwytania moich włosów, złością gryzienia mojego nosa gdy swędzą dziąsełka, zdziwieniem psiego szczekania...  
Z całą pewnością mogę przyznać, że nigdy dotąd czas nie płyną tak szybko jak teraz, gdy jestem mamą. 
zabawy, karmienie, przebieranie, usypianie, budzenie, ćwiczenia, spacery, czytanie,  noszenie, kąpanie, śpiewanie, guganie... i minął kolejny dzień.

 
Antosia 7 tyg. Nasze pierwsze wspólne oglądanie świata
 
Antosia - 4 tyg.... Kangoo (Fot.Tomasz Szambelan / Agencja Gazeta)


6 miesięcy ciąży

A w ciąży? Relax, gimnastyka, spacery, kompletowanie wyprawki, nieodbyte dotąd podróże, zaległe książki i sen, duuużo snu. Takie miałam wyobrażenie a właściwie marzenie.
Było inaczej. W 11 tc trafiłam do szpitala - z zagrożeniem utraty ciąży. Czas był moim wrogiem, stał w miejscu. Dni i tygodnie były wiecznością. Noce bezsenne i pełne czarnych myśli i to ciągłe czekanie.  Od czwartku do czwartku - wtedy kolejne USG, chwila ciszy i ... FHR ++ .Serduszka biją. Uff - czułam, że będzie dobrze. Nawet wtedy gdy słyszałam, że takie kobiety jak ja, zachodząc w ciąże są nieodpowiedzialne, bo z góry skazane na porażkę.
Założyłam sobie 2 tygodniowy pobyt w szpitalu i powrót do własnego łóżka, kochanego Męża i domowego poczucia bezpieczeństwa.... Znowu było inaczej. Następne 6 miesięcy spędziłam szpitalu, walcząc o kolejny dzień utrzymania ciąży. Do 22tc nikt poza mną i moimi bliskimi nie wierzył, że może się udać, podpisywałam kolejne papierki odmawiając usunięcia ciąży, słuchałam diagnoz, które wieszczyły koniec ciąży i zagrożenie moje życia. Kolejne wydarzenia to istny rollercoaster - raczej z tendencją do opadania, bo moja ciąża to studium przypadku, którym obdzielić można było 10 innych kobiet. Ale to była moja droga, dotąd najtrudniejsza jaką musiałam pokonać. 
Wiem, że tylko absolutna pewność, że warto walczyć pomogła mi podejmować dobre, choć czasem cholernie trudne decyzje. Nigdy nie należałam do przesadnych optymistek. Co tym razem pomogło mi, mimo zastępu najlepszych specjalistów i faktów, które każdego dnia mówiły same za siebie - nie uda się donosić ciąży - myśleć, że jednak będzie inaczej? Czy to instynkt macierzyński, intuicja czy wiara w cuda? 
24 godzinna doba z pewnością była rozwleczona do granic możliwości, pory dnia wyznaczały ohydne posiłki, wizyty lekarskie i badanie oczekiwane z nadzieją na dobre wieści  - sporadycznie. Odwiedziny - dzięki nim nawet najbardziej koszmarne dni, choć we łzach i ciszy dało się przetrwać. Tym trudniej, że mój świat na długo ograniczały drzwi oddziału, później pokoju, a w ostatnich miesiącach łóżka - z którego nie mogłam wstawać. 
25 tc - incedible!!!

Ten sam czas, który w ciąży sprawiał, że miałam poczucie jakby ktoś wcisnął PAUSE pilotem podczas najstraszniejszego momentu w filmie, ten sam czas, który dzielimy wspólnie w najpiękniejszych dla nas rolach MAMY i CÓRKI znacznie przyspieszył - ten sam czas sprawił, że z obu okresów zapominam coraz to jakieś szczegóły. Dlatego Teatrzyk Kukiełkowy.

Moim Córeczkom


4 komentarze:

  1. Silna babka z Ciebie. Miłość potrafi zdziałać cuda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą siłą jest tak, że nie jesteśmy świadomi jej pokładów. W kryzysowych sytuacja się znajduje. Ważne by mieć wsparcie i widzieć cel. Mój cel zasnął właśnie w pokoju obok;)

      Usuń
    2. Pięknie napisane!

      Usuń
    3. :) Dziękuje i pozdrawiam

      Usuń