Akty i sceny kukiełkowej rzeczywistości Antosi, czasem soczyście umajone didaskaliami, czasem z dramatu powstałe lub pełne komedii... A bohaterka Antosia każdego dnia gra siebie... Cudowne Dziecko. Bo Cuda się zdarzają...

30 sierpnia 2013

Piątek ... smile:)

Za nami ciężki kilka dni. Pierwszy raz ząbkowanie zmieniło Antkę nie do poznania. Ze wszystkich możliwych atrakcji Kukiełeczka wybierała wyłacznie RODZICIELKĘ i jej bufet. Od rana do nocy. I nocą także, na zmianę słyszałam "Mama, Tci-tci"... nawet zbroję zdjęłaby ze mnie, oby do celu się dostać. Płacząca, rozdrażniona, obolała. Jedzenie łykane bez pogryzienia w minimalnych ilościach i ślina kapiąca po kolana. Szturm 4 zębów trzonowych jakby wczoraj wziął odwrót. Kukiełeczka dała odpocząć "tci-tci" i odzyskała dobry sen i doskonały humor.






Co prawda zęby nie zrezygnowały - rosną nadal, ale jakby mniej dręczą. Dziś piękny dzień dojrzałego lata. Ciepły i przemiły. Smaczny. Razem i w najdoskonalszym nastroju. Uwielbiam!
Ząbkom dziękujemy za przerwę w dostawach bólu;). Gdy ta Jej radość, jak dziś,  ma rozmiar wszechświata i mnie ten uśmiech się udziela.





26 sierpnia 2013

Antosia chodzi!

Są takie umiejętności bez, których życie jest zwyczajnie bardzo trudne. Cała nasza rodzicielska droga jest staraniem o samodzielność. Wcale mi nie spieszno do tej Antosiowej niezależności. Cudnie mi z Nią przy piersi, gdy zwija się jak wiewióreczka z miną rozczulającą i zabiera się do ssania. Albo gdy chowa się pod spódnicą trzymając mamusiowej nogi.
Od kilku dni Antosia zbierała się w sobie i stawała kołysząc biodrami. Samodzielne "puszczanie" i kilka małych kroczów nieuchronnie zwiastowały pierwsze samodzielne kroki.
Najpierw nieśmiało - od Taty do Mamy... I radość. Antka z dumą biła brawo sama sobie i ganiała jak nakręcona.






Weekend nad jeziorem. Woda, słońce i piasek. Antka poczuła przypływ mocy i pewność.  Po prostu poszła przed siebie. Chwiejne kroczki zamienia na coraz pewniejsze dreptanie. A radość tak wielka, że trudno to opisać. Dociera do mnie, że to już... że Ona sama, na własnych małych nóżkach.Cały świat może obejść. Każdy skrawek odwiedzić, dotknąć i zobaczyć.

 



Warto było każde pieniądze na rehabilitacje oddać. Wszystkie te trudne wyprawy zaliczyć. Ćwiczyć, masować, oklejać, vojtować i bobathować. Płakać razem i ćwiczyć. I ten czas poświecić. I te cholerną robotę stracić. Tłumaczyć czemu nie sadzam, czemu na raczkowanie się upieram, czemu za ręce nie chce prowadzać. Na wszytko pora przyszła.

Antosia chodzi!






Naszym rehabilitantkom Adzie i Magdzie dziękuje najszczerzej, to także Wasz sukces!

23 sierpnia 2013

Piątka za nami!

Bez solidnego makijażu i rzęs firankowych. Bez towarzystwa gości. Bez torta.
Ale i bez stresu. Wyciągam z szafy kieckę i welon... Antka robi a kuku! Zaśmiewa się do rozpuku bo koronki łaskoczą Jej szyjkę. A ja ... ryczę ze szczęścia. I dziękuje, że z nami jest.
Dziękuje, że ja i On, że my razem. Gdy nieśmiało planowałam pokoik dziewczynek welon  miał wisieć nad łóżeczkami dzieci... ale jeden jest. Jest też jedna Kukiełeczka, więc welon wciśnięty w kąt szafy. W końcu plan był inny.
Marzą mi się dwie takie piątki .... na starej kanapie, ale z Nim i uśmiechem na twarzy, jak dziś.  

To tylko 5 lat, a tak bardzo się już zmieniliśmy;) Kukiełkowa foto-prywata


















fot. Marcin Kuzik


20 sierpnia 2013

East side (foto)story

Chłop ze wschodu. Uczciwy, pracowity. Ale z zachodnimi naleciałościami bo większość swojego życia mieszka za zachodzie. Tata Kukiełki. Mężczyzna, którego ślady pochodzenia pojechałyśmy z Antosią tropić, wspólnie - pierwszy raz. Osobiście, bardzo mnie cieszy fakt, że ten dziki wschód porzucił i zaczął podbój zachodu. Dzięki temu, MÓJ CI ON. Na szczęście bez śpiewnego akcentu...
Dawno nas tam nie było. Antosia pierwszy raz odwiedziła Dziadków. Ciemną nocą wyruszyliśmy. Spała pięknie. Na miejscu okazała się marudą, z racji dwóch zębów trzonowych, które jednocześnie postanowiły ukazać się w zgryzie Antosi. Stan ten trwa... I słowo MAMA pada milion razy na minutę.
 
 
Roztocze to na prawdę kawał pięknego świata.  Jakby wolniej tam życie biegło. Kwieciste ogrody, bogate w dojrzałe kolory lata, bujają ponad płotami. Mniej tych wystrzyżonych jak pola golfowe 7 arowych działek, na których rząd tui, robi za ogród. Pola przepastnie wielkie. Malownicze. Złotem jeszcze malowane po żniwach. Na każdym słupie bocian.
Cerkiew, za cerkwią. Trochę drewnianych domów i spichlerzy. 
PGRowskie gospodarstwa to znak rozpoznawczy, choć część z nich, w nowych, europejskich odsłonach. I te euro pieniądze widać. Na prawdę widać. Na wsi, plac zabaw z prawdziwego zdarzenia w ślicznym parku. Wielki i bezpieczny. Dla dużych i małych.  


Ogród Babci to wielka Jej miłość. Zaraz po robótkach na drutach i szydełku. Wszystkie te Jej pasje są nam na rękę. Zawiozłam Babci Kukiełki kilkanaście motków włóczek - robią się jesienne swetry, kołnierzyki i czapki:) Babcia zadowolana, że ma zajęcie a ja, niecierpliwie czekam na efekty i paczkę.
Z dalekiego wchodu przywieźliśmy zapasy konfitur wiśniowych i śliwkowych, soków malinowych, przecierów... Uwielbiam zimą uwalniać ze słoika cząstkę lata, jedząc czereśnie w syropie.
Antosia jak mały szpak, siedziała w ogrodzie i małymi rączkami skubała krzaki poziomek i malin. 

Dom Dziadków to kopalnia pamiątek. Każdy kąt wypełniony przeszłością. W głowie mi się nie mieści, że od niemowlęcej szczotki do włosów, po plakaty zespołu Metalica - wszytko, to ma swoje miejsce. I jakby czekało na powrót Syna. Nie lubię zbieractwa, lubię czyste przestrzenie i wnętrza. Ale miło było patrzeć jak Antosia siedzi na krzesełku do karmienia swojego Taty i wcina mirabelki. Jak szaleje z radości karmiąc plastikowego psa - którego i Jej Tata uwielbiał jako dzieciak. Jest w tym coś niezwykłego. On sam rozpływał się w tym widoku. Patrzył trochę na ten czas przez pryzmat wspomnień, swojego dzieciństwa i siebie w tamtym ogrodzie. A ja widziałam moją małą Kukiełeczkę tak bardzo podobna do Taty.
No i ... szukałam skarbów - kilka przywiozłam:)