Akty i sceny kukiełkowej rzeczywistości Antosi, czasem soczyście umajone didaskaliami, czasem z dramatu powstałe lub pełne komedii... A bohaterka Antosia każdego dnia gra siebie... Cudowne Dziecko. Bo Cuda się zdarzają...

26 lipca 2013

Letnia siesta!

Nie do podrobienia są uroki lata. Świeże cukinie i pomidory z grilla.
Kompoty z jabłek i maliny na potęgę. Szarlotka i sernik z porzeczkami.
Bosymi stopami obie odkrywamy uroki gorącego lata. Kocham to. W upalne dni nawet Antka zwalnia tempo. Na prawdę. Też myślałam, że to niemożliwe.


I tak rajcujemy się w naszym zakątku. Czasem nawet wietrzyk zawieje. Strumyk nam szumi i studzi chłodnik. Świerszcze po swojemu też mają coś do powiedzenia. A my siestujemy.



25 lipca 2013

Tup, tup i.. bęc

Stoję 5 metrów dalej. Patrzę. Wciąż nie mogę pozbyć się myśli, że przecież jest taka tycia. Po głowie krąży wspomnienie, jak przy inkubatorze siedzę, za rączkę trzymam i czytam Calineczkę. Ona śpi. Gdy osiągnęła zawrotną wagę 2 kilogramów wydawała mi się już na prawdę duża w stosunku do nowo urodzonych koleżanek.

Każdego dnia, zatrzymuję się z tą myślą, że z Calineczki już duża Dziewczyneczka. Samodzielność powoli zaczyna smakować. Ręce Mamy dobre - ale gdy "buba" albo sen zmorzy. Antosia nieśmiało sama zaczyna stawać. Staje tyłem do ściany, stołu, czy mebli i próbuje utrzymać równowagę. Mała chwila i bęc... już na tyłku. I tak milion razy dziennie, wszędzie. I bez przerwy. To bez przerwy w 30 stopniowe letnie dni jest dla mnie wyzwaniem. Antka nie zatrzymuje się ani na chwile. Cel i ogni. Byle do przodu. A ostatnio byle wyżej...  Znowu z grawitacją jest czasem na bakier, ale już tylko czasem.
Małe nóżki chcą już stać i iść. Same.








Są też miejsca i rzeczy, która zajmują Antkę na dłużej. Zwierzęta No.1. Z psem, kotem czy sową (lasu) jest zawsze o czym pogadać.
Ale też zabawkami potrafi zając się solidnie - ulubione lale karmi, dzieli smoczkiem, tuli. Kartonowe klocki ukazały się hitem. Mają mnóstwo pięknych ilustracji zwierząt, a wyobraźnia Antosi pozwala z nich robić i krzesełko i poduszkę, wieżę i nawet naczynia. Ostatnio to zabawkowy hit! Towarzyszą więc nam również w zabawach podwórkowych.





No i wózek znowu wrócił do łask. Tym razem nie jest już jego pasażerką a zawodowym pchaczem. Po tym, jak wózek dociążyłam poszewką z piaskiem, nawet z górki zasuwa z nim bez awarii.
Antka więc w pionie, porusza się ruchem przyspieszonym. Tup, tup, tup... i bęc. Ale wszytko wygląda na to, że to już ostatnia prosta i Antosia zacznie dreptać sama.

A ja znowu patrze i myślę... Cudzik mój ukochany!


22 lipca 2013

Babskie sprawy

Kiedy zdarzył się Cud, jak życie moich Dzieci, w moim brzuchu, niczego więcej od Boga i świata nie się nie chce. Bo One to dla nas wszytko! Wtedy tylko życia i zdrowia dla Nich i dla nas pragnęliśmy. Nie przyszło mi nawet do głowy by o płci rozmyślać i patrzeć w monitor i tego co między nóżkami wyglądać. Gdy słyszałam na codziennym USG  zimny komunikat lekarza "FHR++ " czyt. oba serduszka biją. Pozwalałam sobie oddychać. Z czasem nauczyłam się nie słyszeć listy zagrożeń, potencjalnych wad rozwojowych i tonu zdziwienia w głosie, że ciąża wciąż trwa.

Bo zachcianki były wyłącznie na kapustę i ogórki kiszone. Totalna niechęć do słodyczy. No i na nosicielkę chłopaków wyglądałam dla odwiedzających. Tylko na rozmyślanie na temat płci było nam zupełnie daleko
 ..bliźniak pierwszy (Antosia) to dziewuszka, bliźniak drugi (Poleczka) to dziewuszka - będą dziewuszki, i pora nam chyba w te dzieci uwierzyć... do dziś mi się kołacze po głowie.









Ale przyznaje najszczerzej, marzyłam by mieć Córeczki. By ten dziewczęcy szczebiot słyszeć. Piskliwe głosiki i szeptane tajemnice o miłościach. By być powierniczką. By wspólnie drogerie okupować. Warkocze zaplatać. Śmiać się przy kawie i babskie sprawy z dala od naszych mężczyzn omawiać. By wzruszać się wspólnie, wspominać i marzyć, grzebiąc stopami w ciepłym piasku.

Gdy małe sukienusie prasuje, na wieszaku układam.  Gdy tycie spineczki ukradkiem w znikomą grzywkę upinam.  Gdy po dziewczyńsku stoi przed lustrem i jakby z zachwytem odkrywa, że to, co w nim widzi podoba Jej się. Gdy kochaną Lalę Bombolę i Misia Stefana karmi i tuli jak mama dzieci.
Widzę w niej małą dziewczynkę, która za moment, za chwilkę...




Także wtedy gdy Tata w wieczornej kąpieli szoruje czarne kolaniska i gdy autkami mknie po podłodze z języczkiem na brodzie. Gdy kamykami do stawu rzuca. Gdy z Dziadkiem w traktorze jedzie.
Gdy patyki kolekcjonuje i wymachuje nimi zawadiacko. Wtedy także w niej widzę dziewuszkę.

Zabawa, która dla nas obu jest ogromną frajdą. Bliskość, która nie jest przypadkowa. Relacja, która jest esencją mojego szczęścia, to wszytko, to również zalążek przyjaźni. Przyjaźni na zawsze i bez roszczeń. 
I choć do świadomej kobiecości długa jeszcze Jej droga, pierwsze kroki małe stópki stawiają w tym kierunki. Chce być dla niej pierwszym znakiem. Kiedyś ostoją i wyznacznikiem, by Jej kobiecość była czymś zupełnie naturalnym, świadomym. Pięknym. Aby dojrzewanie smakowało pewnością, wrażliwością i szczerym uśmiechem. Aby jako Kobieta była Szczęśliwa i zwyczajnie dumna z tego, że nią jest.  Aby garściami czerpała przyjemność i zadowolenie. Aby miała w sobie siłę, która pomaga pokonać najtrudniejsze. I piękno - takie wewnętrzne, które zachwyca w koło, niezależnie o fryzury i makijażu i rozmiaru.





Dziś moja Córeczka w rozmiarze 74. Błękitnooka. W puszystym blond wydaniu. Z oliwkową karnacją. Zupełnie nie przypomina mnie - rodzicielki:) ale z pewnością babskie sprawy nas łączą!


17 lipca 2013

Summer fun

Na ten czas Kukiełkowe podboje kończą się tam, gdzie nigdy dotąd nawet nasze stopy nie deptały. Przytulne lokale późną nocą przestały wchodzić w grę. Przestrzeni nam trzeba. Hektarów. Bezpiecznych zakamarków ale i wyzwań. Nowych doświadczeń, co ich w domu nie ma Antka szans posmakować. Wszystkie to, co Antosiową ciekawość może zaspokoić, świat z innej strony pokazać, zabawić, ucieszyć chętnie z Tatą Kukiełeczki robimy.




I wakacje, choć na szybko wybierane, zakładały dostarczenie Kukiełeczce maksymalnie dużo przemiłych wrażeń.
Na Camping postawił Tata Kukiełki. Była walka. Bo wyobrażenie miałam koszmarne. Na szczęście również mylne.
Nasi znajomi przetarli szlaki... jest na europejskim poziomie, a dla dzieciaków to doskonałe miejsce. Dziś mogę już powtarzać za nimi.
Stare Kukiełki zadowolone bo Dziecko po prostu w totalnej euforii. Goniło wiatr i fale z uśmiechem na buziaku. Wszytkie koniki, karuzele, auta, ciuchcie, zjeżdżalnie zaliczone. Odkryte góry piachu, przekopane tunele, kamyczki posortowanie i polizane. Cyrk odwiedzony.
Ciepły piasek na gołym tyłku i dzieci w kolo mnóstwo - a to dla Antki przeogromna radocha. 





Holiday Camping w Łazach, małej nadmorskiej wsi koło Koszalina, to kompleks kilkudziesięciu domków typu mobil home - o różnej wielkości i standardzie. My wybraliśmy domek z dwoma sypialniami, pokojem dziennym i aneksem kuchennym. Wszystko to jednak mikrych rozmiarów. Gdyby nie było pogody pewnie byłoby nam ciasnawo, choć spokojnie mieliśmy przestrzeń do zabawy z Antką i bez niej;) To, co w koło dostarcza Camping jest na prawdę świetna ofertą dla rodzin z dzieciakami. 
Basen dla dużych i małych - z podgrzewaną wodą, jacuzzi i zjeżdżalniami, które Tata Kukiełki z przyjemnością testował. Plac zabaw, wodny plac zabaw, samodzielne zjeżdżalnie. Część, to nowa inwestycja, która wraz z nami inaugurowała sezon. Hektary, przemiłego i bezpiecznego dla dzieciaków trawnika, którego wytrzymałość testowała Antosia. Dla starszych dzieciaków abstrakcją będzie na pewno Holiday Aquapark.


 
  

Ośrodek oferuje również wyżywienie. Na prawdę bardzo dobre. Z myślą o dzieciach serwowane posiłki, dla nas były bardzo wygodne. Antka wyjątkowo chętnie konsumowała wszytko, co więcej nauczyła się też sama jeść widelcem. No może z delikatną pomocą Mamy, gdy ziemniaki uciekały z talerza.

A kiedy ostatniego dnia słońca zabrakło, wielkim odkryciem i niekwestionowanym hitem tych wakacji okazały się karuzele, bujające koniki, mini pociąg, czy auta. Wszystkie te automatyczne, badziewne bujadełka, kradną serce chyba wszystkich Maluchów, i Antkowe skradły. Kwitł więc proceder wymiany 2 złotówek aby dostarczyć tyleż zabawy, ile drażliwie brzmiące melodie i konwulsyjnie podrygujące koniki, mogły dać, niosąć wierzchem Tochnę. I niosły. Antka piszczała z radości a ja goniłam razem z karuzelą w kółko, bo jakoś dziwnie Antosia nie zawsze pamiętała, że należny się trzymać. Z moją chorobą lokomocyjną, wierzcie mi, to nie było przyjemne;)




Antkę jakby ktoś nakręcił. Nie zatrzymywała się ani na chwilę. Raczkowała w każdym możliwym miejscu i zaczęliśmy również prowadzać ją za rączkę. Przed tym drugim długo się broniliśmy. Tyle, że Tosia świetnie trzyma już równowagę i wszytko wskazuje na to, że niedaleko już Jej do samodzielności. Nóżki koślawuszki spacerowały dumnie  na boso gdzie tylko się dało. Po piasku, kamykach, trawie, asfalcie i betonie bez problemu - pozostałe trasy w raczkach lub na niedziwienia.
Antka nalezy to bardzo ruchliwych niemowlaków - Jej ciekawość świata jeszcze przewyższa możliwości ale całą jego atrakcyjność staramy się pokazać naszej Córeczce i stymulujemy zabawą. W końcu i dla nas jest to frajda. Na szczęście jesteśmy u progu wakacji więc Summer fun potrwa dłużej:)

Na czas jakiś to, co dla mnie i Taty Kukiełki, kiedyś było najważniejsze w wypoczynku, odkładamy.  I choć nadal, wakacje w wielkich hotelach i zbiorowe żywienie mnie nie przekonują,  urlop z dzieckiem rewiduje nasze potrzeby. Zmienia stosunek do domowych obiadków, które nagle są dużym atutem a eksperymenty kulinarne odpadają. Natomiast  krzyczące towarzystwo dzieciarni o dziwo wydaje się atrakcyjne.  Cisza, głusza i bezdroża mogą być niewystarczające.  Choć właściwie udane wakacje bardzo zależą od nastawienia i dobrego towarzystwa. Moje było wymarzone!