Akty i sceny kukiełkowej rzeczywistości Antosi, czasem soczyście umajone didaskaliami, czasem z dramatu powstałe lub pełne komedii... A bohaterka Antosia każdego dnia gra siebie... Cudowne Dziecko. Bo Cuda się zdarzają...

18 sierpnia 2014

Mój Paryż

Przyszła pora i na mnie. Na moją realizację potrzeby bycia na chwilę bez Antki.
Po babsku, choć nie bez trudu, zdarzył się wyjazd.
Długo dojrzewałam do decyzji, aby wyjechać sama. Ale zrobiło mi to na prawdę dobrze.
Wszystkie lęki, że nie dam rady, że Ona zapłacze się za mną z tęsknoty, że to będzie jazda bez trzymanki, na szczęście nie miały pokrycia.
Spędziłam 4 świetne dni w Paryżu z Kasią. Przemierzyłyśmy całe mnóstwo kilometrów, zachwycając się tym miastem. Łykając zanieczyszczone powietrze i ducha miasta.
Paryż urzeka. Czaruje. Zachwyca ale i męczy. Zwłaszcza, jeśli chce się zobaczyć jak najwięcej.
W pamięci mam to miasto - jako bardzo kolorowe - to prawdziwy tygiel kulturalny. I stolica na prawdę ogromna. Odległości dają się odczuć dotkliwie stopom. Następnym razem tylko Air Maxy :)

Antka chwile przed moim wyjazdem została odstawiona od piersi. Nocy bałam się najbardziej. Pierwszy wieczór to dobra godzina płaczu. Potem było już tylko lepiej.
Trzy kolejne noce Antosia przespała ciurkiem, do samego rana. Pierwszy raz od zawsze.

Do dziś mi jednak "wypomina" - Mamusia pojeciała do Pajizia :)


 
Cukiernie i piekarnie, które nie pozwalały nam przejść obok siebie bez zakupów




   Chyba najlepiej udało nam się zwiedzić metro...





    Zachwycający sklep z ... kukiełkami :)


Tu, powyżej niezwykły, sklep ze starociami i ta dwójka Staruszków jako najlepsza reklama.


Kasia pełniła rolę "czytacza" mapy, którą ja z pewnością trzymałabym do góry nogami;)











   Paryż wieczorową porą na prawdę potrafi rozkochać w sobie.






02 sierpnia 2014

Odstawione od piersi

Jedną z tych rzeczy, o które walczyłam i odniosłam sukces było karmienie piersią. Nawet marzyć się bałam, że mogłoby się to udać gdy wypijała 5 ml mleka jako swój posiłek - podawany przez sondę w dodatku.
Doiłam dzień i w nocy. Prawda jest taka, że była to jedna z bardziej męczących czynności.
Kiedy wychodziłyśmy ze szpitala pamiętam jak dziś, że któraś z pielęgniarek powiedziała, że nadal jest szansa aby Antosia ssała mleko z piersi samodzielnie. Ważyła nieco mniej niż 2 kilogramy. Miała główkę mniejszą od mojej piersi....
Był Lipiec - po 12 tygodniach starań udało się.
Antosia to zawodowy ssak. Pokochała ten nasz prywatny rytuał ogromnie. W okolicach roczku było blisko aby zrezygnowała, ale ja nie byłam gotowa. Trwałyśmy więc w tej uczcie przez 2 lata i 3 miesiące.
Nie znajduję ani jednej wady tego długodystansowego karmienia. No, może poza tym, że Antka dotąd budzi się w nocy. To było piękne doświadczenie dla mnie jako człowieka, kobiety, matki.

Kiedy już w głowie dojrzała mi myśl do tego, że chcę już odstawić ją od ssania piersi, mnie było z tym trudniej niż Jej. Najpierw przegadałyśmy to solidnie.  Potem stopniowo uczyłam się być asertywna, odmawiać gdy kolejny raz słyszałam "cycysia będę pić"... Kolejne 2 noce, włączyłam reglamentacje mleka ... i ssania przede wszystkim. Z końcem czerwca nasz przygoda z cycusiem się skończyła.
Bez dramatów ale i nie bez żalu, wspólnej tęsknoty.
To jasne, że wcześniej byłoby znacznie prościej...
Udało nam się odstawić Antosię chwilę przed moim wyjazdem do Paryża... Moim, bez Niej!










To kolejny Jej milowy krok na przód, w drogę do samodzielności, odrębności.  Jej, beze mnie. 
I widzę w niej już dziewczynkę. Co z kiecki i złotych butów się ciszy. Małą aktoreczkę, która już tylko wtedy jest DZIDZIUSIEM, gdy się w niego bawi;)