Akty i sceny kukiełkowej rzeczywistości Antosi, czasem soczyście umajone didaskaliami, czasem z dramatu powstałe lub pełne komedii... A bohaterka Antosia każdego dnia gra siebie... Cudowne Dziecko. Bo Cuda się zdarzają...

23 listopada 2012

2+2

Piąta doba. Wszytko mnie boli. Dziwne, nie wiedziałam, że nieużywane ciało może tak się buntować przy ponownym jego uruchamianiu. 

Kukiełki zaznały cudu ssania z buteleczek. Mamusiowe mleko smakuje wybornie. Całe 7 ml wypite w 10 minut. Oczywiście nie bez pomocy cudnej Cioci Agnieszki. W końcu i my odważyliśmy się karmić dziewczynki. Wbrew temu co myślałam,  nie było prosto. Kukiełki po kilku łykach zasypiały. A mleko lało się z dziubka. 



CRP w normie, hemoglobina też. Dziewczynki robią się rumiane i doskonale tolerują mój pokarm. Dumna jestem z nich. Moja krew mówię i latam między piętrami "dojąc mleko" i nosząc moim Królewnom.


Szczęściarze z Was... mówi Asia, której córeczka również urodzona w 31 tc, od kilku tygodni wciąż oddycha za pomocą respiratora i  mizernie przypiera na wadze.


Jestem najbardziej znaną osobą w szpitalu. W windzie obcy ludzie mi gratulują. Ktoś chce robić wywiad do TVN. Nawet lekarze, którzy wcześniej radzili pozbyć się ciąży zaskakują mnie swoją sympatią.
Z naszych dłoni schodzi skóra - oburzona drastyczną dezynfekcją. No trudno

Tata Kukiełek od rana do nocy koczuje ze mną na krzesełkach korytarza. Co chwile wypraszają nas z sali, w której są 4 inkubatory. Kolejne zabiegi przy maluszkach, pielęgnacja, badania. Dla rodziców to drastyczne widoki, choć przywykłam do plasterków z wenflonami na rączkach, nóżkach czy w główce. 

Szykujemy fetę. Chce podziękować wszystkim za opiekę.

Są torty, kwiaty, kawa i ciacho. Dr. F. tuli mnie jak Córkę.
A ja pijana z radości i ze zmęczenia delektuje się macierzyństwem

Wieczorem Ordynator oddziału przyszła z wizytą...

Dr. O:  Dziś również może Pani kangurować....
Ja: Na prawdę, teraz?
Dr. O: Proszę przygotować zestaw do kangurowania i dać Pani obie Kukiełeczki... 
Ja: Drżałam z podniecenia.

Spojrzałam wtedy na T. miał łzy w oczach. Wiedziałam, że też chce je przytulić.
Poprosiłam aby pielęgniarka przygotowała 2 zestawy - jeden dla mnie, drugi dla Taty Kukiełek.

 










Dziś myślę sobie, jeśli mogę w życiu czegoś żałować na pewno tego, że nie utuliłam moich Córeczek jednocześnie, że nie byłyśmy ze sobą we trzy, tak po babsku, razem. Przedwczesny poród rozerwał ich siostrzany uścisk na zawsze.. już nigdy ani na chwilę nie byłyśmy razem, wtulone w siebie. Tylko w sercu... na zawsze.
 
Walczymy z T. o mleko. Ratuje nam życie profesjonalny laktator,  na dwie piersi. Ja zasypiam T. trzyma tubki przy piersiach, kap, kap, kap... 20 minut! Mleczka musi starczyć dla obu jego fanek. Niestety gdy przelewa się je do woreczków, potem znowu do butelki, sporo się go traci. Czasem niedopite marnuje się w butelkach. Nocą jest najtrudniej. Zasypiam, mleko wylewa się z butelek laktatora, plączę jakbym wylała  coś najcenniejszego. Hormony? Mieszkam w pokoju ze starszą Panią  - którą budzę w nocy brzęczącym potworem ściągając pokarm. Potem mycie i sterylizacja sprzętu i znowu nocna wyprawa.... Moje Królewny śpią. 

Podła jakość zdjęć z telefonu nocą...

Antosia

Poleczka
ciiiiiiiiiiiiiiiiii;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz