Akty i sceny kukiełkowej rzeczywistości Antosi, czasem soczyście umajone didaskaliami, czasem z dramatu powstałe lub pełne komedii... A bohaterka Antosia każdego dnia gra siebie... Cudowne Dziecko. Bo Cuda się zdarzają...

09 sierpnia 2013

Tęczowo nam

W lipcu ubiegłego roku na dobre rozkręciła się rehabilitacja Antosi. I kręci się do tej pory. Była Vojta cztery razy dziennie, były ćwiczenia NDT Bobath, terapia manualna stóp, bandażowanie i Kinesiotapig na koślawiątka do dziś uprawiamy. 

Z dziką wściekłością i buntem jakimś nie raz krzyczałam, że nie chce, że dlaczego to Ona, że już tyle przeszła. Ćwiczyła Ona, ćwiczyłam ja. Płakała Ona i płakałam ja. 
Tupałam w złości i długo nie mogłam się pogodzić. Ustawiałam Antkę do ćwiczeń w pozycji na boku i zaczynam od przepraszania, całowania małej główki. Długo dorastałam do zbudowania w sobie takiej pewności, która pozwalała mi ćwiczyć z Antosią z uśmiechem i przekonując, że nic się nie dzieje, że to konieczne i wcale nie takie najgorsze. Ćwiczenia, którym poddawana była Antosia są porównywane przez specjalistów do wysiłku olimpijskiego. Powtarzalność i konsekwencja dają doskonałe efekty. Antosi dały! Antosia książkowo po ćwiczeniach podnosiła swoje umiejętności i zdobywała nowe. 
Na podstawie Jej terapii powstała nawet praca dyplomowa.

 

Dziś moje dziecko nie wiele odbiega od rówieśników sprawnością fizyczną.  Stoi i pierwsze kroki już lada chwila. Jest dzieckiem niezwykle ruchliwym i ciekawskim. Nie daje za wygraną i dotrze wszędzie, używając przeróżnych metod. I radości i otwartości na w sobie tyle, że zazdroszczę jej szczerze. 

 

Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności trafiłam na Magdę - rehabilitantkę  metodą Vojty - absolutnie najlepszą, na jaką trafić mogłam. Mimo, że daleko, o rehabilitacji na NFZ można tylko pomarzyć, że to metoda kontrowersyjna, wciąż jadę tam w środowe popołudnia z przyjemnością. Wiem, że na każdy temat, i każdą wątpliwość tam właśnie wyjaśnię. 

Potem trafiłam do Ady, a przez Adę do Tęczy - Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom.  Za zajęcia Antosi płaci NFZ. Z Adą, terapeutką metodą NDT Bobath, Antosia pracuje od ponad roku. Najpierw Antka była niedotykalska, wiecznie śpiąca...a potem było już tylko lepiej. Ada jest niezwykłą osobą. Swoją pewnością a jednocześnie ciepłem sprawia, że dzieciaki czują się bezpiecznie. Milion pomysłów na zabawę - to właśnie Ona. Mnóstwo cierpliwości i pasja. Pasja. Pasja. Pasja. 

Kilka tygodni temu Tęcza zorganizowała piknikową niedziele i festyn dla dzieci. Cel: dobra zabawa i zbiórka pieniędzy na cele Stowarzyszenia. Było pysznie, wesoło i motocyklowo, bo od lat impreza ma wsparcie motocyklistów.
Antka mimo gorąca nie odpuszczała żadnej atrakcji. Bezkonkurencyjna jednak była piana, którą wyczarowali strażacy. Gdyby nie ręce Taty, Antka zniknęłaby w puszystej chmurze z piany. I tylko po krzyku radości zdołałabym Ją odnaleźć.

 

Rehabilitacja w pewnym momencie stała się dla nas codziennością. Wymagała konsekwencji i mojej dostępności. Odłożyłam więc powrót do pracy. Polubiłam rehabilitację. A dzięki naszym terapeutkom Antka zachwyca swoją sprawnością. Mała Kukiełeczka uwielbia zajęcia w towarzystwie innych dzieciaków ćwiczenia, które są świetną zabawą i wszytko, co dzieje się w sali doświadczeń. 

O tym, czym jest akceptacja choroby czy niepełnosprawności dziecka, wiem niewiele. Mnie było ogromnie trudno na wstępie. Tupałam nogą. Na szczęście Antosia niemal wyrównała zaległości.

Przed nami wyzwanie - stopy koślawe - ale to drobiazg:) Damy i temu radę.
To tylko rok, a za nami wszystkie kolory tęczy. I choć czarno widziałam, to że zaakceptuję fakt, że Antosia wymaga rehabilitacji, dziś na prawdę jest tęczowo.

6 komentarzy:

  1. Spędziłam dwa wieczory czytając Waszego bloga. Nie obyło się bez wzruszeń i łez. Ale przyszedł też uśmiech i radość, bo przecież tak świetnie sobie poradziliście. Antka śliczna. I dzielna!
    Pięknie piszesz o Waszej codzienności. Wpraszam się więc do Was :) będę tu zaglądać :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, mamy za sobą trudne pięknego początki, i choć każdego dnia myślę sobie, że miało być jeszcze piękniej, doceniam to, co mam.
      Dziękuje za Twoje "wproszenie się" do nas...Rozgość się, już robię kawkę;)

      Usuń
  2. Bardzo optymistyczny post.. duzo dal mi odwagi i pokazal ze czesto trzeba zmienic swoje myslenie, i potem juz leci teczowo :) zabawa w pianie gittttt!!! moja by pewnie tez oszalala :)Pozdrawiam i zycze dalej cudownosci i takiej sily ktora potrafi pokonac nawet wlasne tupanie noga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha, własne tupanie nogą, w tym jestem dobra! Na prawdę! Ostatnio nawet Antosia się tego tupania uczy - i nieźle Jej idzie. A piana o tak... istne szaleństwo, starszaki ginęły na kilka minut potem wyłaniały się mokre.

      Usuń
  3. Brawo Antosia! Cudownie czytać taki post :)

    ------------
    http://photographicznie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń