Akty i sceny kukiełkowej rzeczywistości Antosi, czasem soczyście umajone didaskaliami, czasem z dramatu powstałe lub pełne komedii... A bohaterka Antosia każdego dnia gra siebie... Cudowne Dziecko. Bo Cuda się zdarzają...

08 września 2013

Karmię... bo lubię

Historii o karmieniu dziecka jest tyle, ile dzieci. Każda wyjątkowa. Piękna, choć zwyczajna. Dla jednych. to coś ważnego, dla innych po prostu jeden z etapów pielęgnacji.
Szkół o tym, że warto karmić piersią przybywa. Są zwolennicy i cycusiowania i butelkowania. Dla mnie marzeniem było karmienie piersią. Włożyłam w to tak dużo, pracy jak w nic innego w życiu. 
Walczyłam o każdą kropelkę. Nocą wyłam, wycierając się w szpitalną pościel gdy odciągniętych parę kropel wylałam. Każdy nadmiar skrzętnie mroziłam na gorsze czasy. Kiedyś pisałam o trudnych początkach (tu), które w nagrodę stały się wielką wspólną przyjemnością moją i Kukiełeczki. Z tego karmienia uczyniłam nasze małe, prywatne święto.  






Gdy w 10 tygodniu życia Kukiełeczki trafiłam do poradni laktacyjnej Anta ważyła prawie 3 kilogramy. Ale wciąż nie potrafiła efektywnie jeść z piersi. Kilka wskazówek, litry łez moich i weekend po którym po prostu się udało. Nocą ssała pierś w dzień domagała butki. Wbrew radom doradcy. 
Po 12 tygodnia Antosia zupełnie załapała o co chodzi w tej zabawie.

Różne etapy tego karmienia były. I Tosinkowa obojętność  na pierś. I wiszenie na piersi od rano ...do rana. I totalna niechęć do próby butelkowego dokarmiania, jakby zapomniała, że 3 pierwsze miesiące swego życia wyłacznie z butli jadła. Co prawda nigdy sztucznego pokarmu.


I tak karmimy się do dziś. Głownie swoją bliskością i ciepłem. Wyciszamy przed snem. 
Od kilku tygodni to karmienie ewoluowało.
Tolka jest w fazie miłości do przytulanek, zwierząt i puszystych tkanin. Cycuś dołączył do grona miłowanych. Całuje, tuli i uśmiecha się do niego nim zacznie jeść.
Ale i zaczeła dobieranie do piersi niezależnie od miejsca i czasu - nawet nie po tu by jeść a choćby ucałować. Słodkie to.  I przyznaję, że to nie łatwe odmawiać bo nie pora na to. Ale czuję, że teraz pierwszy raz byłoby ją trudno od piersi odstawić.
Pewnie czas i na to nadejdzie. Do finału pewnie bliżej niż dalej bo stanowi to już jakiś margines karmienia. W tym względzie nie stawiam granic, nie narzucam daty. Może gdy znuży mnie jej zależność, albo "napastowanie" w miejscach publicznych.





Kiedyś słysząc... "karmiłam do 3 lat". Dziwiłam się. Dziś zupełnie inaczej to widzę.
Skoro i mamie i dziecku z tym dobrze? To mój wybór. Wspólna przyjemność.
Nie znoszę nagabywania... I tupie na sądy!
"Powinnaś karmić piersią. ...Powinnaś już odstawić."

Zupelnie nie myślę o karmieniu jako inwestycji w dobre relacje. Ani nie sądzę, aby to moje mleko częstowało Antkę jakimikolwiek przeciwciałami. A i do okazywania uczuć, przytulania wcale ten "Cyc" nie jest niezbędny. Karmię, bo lubię. Karmię, bo zawsze tego chciałam.

10 komentarzy:

  1. Moze tak dlugo bym nie wytrzymala, ale po 2 mc musialam z Laura skonczyc karmienie ze wzgledu ma prace. Kosztowalo mnie to cala niedziele placzu. Wylam jak wariatka a Roy patrzyl na mnie pt. " o co ci chodzi kobieto?"
    Szkoda mi bylo niesamowicie, rownie dlatego ze nic nie musialam robic. Laura sie urodzila a pi pol godzinie zaczela pic.. Zero stresu, sciagania itd.. 8 tygodni to zdecydowanie za krotko!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Moze tak dlugo bym nie wytrzymala, ale po 2 mc musialam z Laura skonczyc karmienie ze wzgledu ma prace. Kosztowalo mnie to cala niedziele placzu. Wylam jak wariatka a Roy patrzyl na mnie pt. " o co ci chodzi kobieto?"
    Szkoda mi bylo niesamowicie, rownie dlatego ze nic nie musialam robic. Laura sie urodzila a pi pol godzinie zaczela pic.. Zero stresu, sciagania itd.. 8 tygodni to zdecydowanie za krotko!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie nie było planu, że będę karmić tyle i tyle. Tak wyszło trochę - ale zupełnie świadomie, bez musu.
      Co najważniejsze to Laura wypiła. A faceci nie są w stanie pojąć takich rzeczy:) Ale mnie co innego zaskoczyło, że Ty już pracujesz? A kto opiekuje się Laurą?

      Usuń
    2. Emilko u nas macierzynski ,wliczajac 4-6 tyg przed porodem,trwa 4 mc.Przykre ale tak jest i wiekszosc dzieci idzie do zlobka,z tym ze najczesciej kobiety decyduja sie na nie wiecej jak 3 dni pracyw tyg.Mozna oczywiscie isc na wychowawczy (ja skorzystalam i bylam z mala do czasu gdy skonczyla 6mc).No glupio ale tak juz jest.Zreszta sa kraje gdzie maja o wiele gorzej bo cos takiego jak macierzynski nie istnieje,albo trwa jeszcze krocej

      Usuń
    3. No tak, to brzmi groźniej niż polska wersja. A może ja jestem roszczeniowa? Niestety w Polsce żłobki jeszcze raczkują. Jest deficyt miejsc w państwowych placówkach. Poz tym ja chyba wole porównywać się do tych krajów gdzie jest pod tym względem lepiej;)

      Usuń
  3. Laura of czwartku idzie do zlobka.. Jak juz Ewa pisala, maciezynski trwa tu tylko 12 tyg od urodzenia...:(((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to trzymam kciuki - a Tobie życzę dużo siły tego dnia, Laura na pewno zniesie to dobrze, obyś i Ty miała dobry dzień.

      Usuń
  4. Milko, ja też karmiłam Lenę długo- prawie 1,5 roku. Walczyłam o pokarm kilka dni, więc jak już go wywalczyłam, to szkoda było rezygnować:)Poza tym obydwie potrzebowałyśmy tej bliskości. A właściwy moment na odstawienie sam przyszedł, bez przyśpieszania.Dzięki temu okres karmienia wspominam dziś z rozrzewnieniem :)
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń