To mruczenie, z którym się budzi uwielbiam. Radosne i piskliwe. I tyle do opowiedzenia, choć jeszcze w zwolnionym tempie. Poranne przewalanki, budzenie Misia Stefana i Krowy, której obowiązkowo należy wcisnąć smoka. I jakaś poranna "baba" (czyt. bajka), co by matka mogła okiełznać rzeczywistość.
Spacery, książeczki, utulanki, układanki, klocki, bunty, zjeżdżanie na tyłku po schodach, stanie w oknie z nosem przy szybie, psa ciągnięcie na sznurku.... Wszystkim tym naszym codziennym do znudzenia powtarzanym, ale pięknym chwilom, towarzyszą słowa.
Ja mówię... ale ostatnio mniej. Mam bowiem konkurentkę.
Konkurentka pyta. Komentuje. Woła. Kłóci się. Śpiewa.
Wszystkie te słowa-niesłowa w języku wciąż nadal znanym głównie mnie i Jej rosną a mowa nabiera rozpędu. Najwięcej w słowniku Kukiełeczki słów na "P" i "B"
Ale jest w ogromna fajda z powtarzana setny raz ...heloł - do lusta
bawo!!! - w okrzykiem radości i klaskaniem w dłonie, gdy tylko coś się uda... a udaje się sporo:)
doby - z cudnym ukłonem - na powitanie i w odpowiedzi na dorosłe - dzień dobry
pa,pa - każdemu kogo spotka czy to Pan, który świata na oczy nie widzi bo w sztok pijany czy kaczka, której przyszło zostać w kąpieli, gdy Antka z wody wyciągana.
Ale komunikacja weszła już na wyższy level...
Antosiu chcesz się napić? TAAK i pędzi po kubeczek
Antosiu idziemy na spacer? - TAAK i wózka nieodstępuje
Antosiu idziemy zmienić pieluszkę - NIE z rozbrajającym uśmiechem
I gada, plumka, popiskuje, tłumaczy sobie i światu. Że deszcz pada. Że Taty nie ma. Że sowa poleciała. Ale mały rozumek małej Kukiełeczki jest potężny w swoim rozumowaniu.
Dziś niosąc kwiatuszki swojej Siostrzyczce z śpiewem minionkowych treści wparowała za żelazną skrzypiącą bramę cmentarza.... i nagle stop, ucichła - Ciiiiiii, z paluszkiem na ustach ....tu śpią Aniołki - w naszym języku oczywiście.
Ale instynktu samozachowawczego wciąż jeszcze ma niewiele... dziś podczas podwórkowych zabaw, pędziła w stronę stawu - z okrzykiem "byby' na ustach... Skąd te "byby" ...pewnie z książek i widoku ich w rzece. Tyle, że w naszym stawie ryb od dawna już nie ma. Antka bez zatrzymania na skarpę i do przodu na połów. Brrrrr! Z powodu matki ograniczającej wolność dziecku, połów nieudany!
I awantura gotowa ... byby ga! byby ga! (czyt. daj rybę)
Uśmiecham się, wyjątkowe opowieści.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony tęsknię za tymi chwilami kiedy ledwo oczka otwierała, a jednocześnie tak wdzięczny ten okres kiedy tak wiele próbuje komunikować, kiedy te wspólne, jeszcze nieporadne dialogi nawiązujemy. Wyjątkowy to czas wśród wszystkich wyjątkowych.
Ps. Uśmiałam się przy "papa' dla każdego, bo moja Lu. to nawet buziaki rączką przesyłała Pani ledwo na nogach się trzymającej z przepicia =))).
Wyjątkowy to czas wśród wszystkich wyjątkowych...lepiej się nie da powiedzieć.
UsuńU nas jest podobnie - wysyłanie buziaków wszystkim kogo spotkamy. Czasem to żuk w lesie a czasem zdeptany śliniak...a czasem Franio - lokalny pilaczyna. Dziś rano po obudzeniu postanowiła podzielić się smoczkiem z oparciem łóżka - więc właściwie te buziaki "do wszytkich" już mnie nie dziwią.
Cudowna dziewczynka. W dodatku znów cudownie wystrojona :) Jesteście niesamowici. I ja lubuję te antosiowe czytadła - najczęściej po zmroku, do snu. Kiedy jest chwila dla mnie. Pięknie piszesz. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMamom odbija troszkę po urodzeniu dzieci. Wiec ubieranie ich zaczyna urastać do rangi ogromnej frajdy - oczywiście ze swoją stratą - ja tak mam.
UsuńCieszę się, że jesteś z nami...ogromnie dziękuje i zawsze zapraszam:)