Akty i sceny kukiełkowej rzeczywistości Antosi, czasem soczyście umajone didaskaliami, czasem z dramatu powstałe lub pełne komedii... A bohaterka Antosia każdego dnia gra siebie... Cudowne Dziecko. Bo Cuda się zdarzają...

13 lipca 2013

Dobry czas

Polskie morze nigdy dotąd nie skradło mojego serca. Wszystkie wspomnienia dotyczą raczej nieśmiałego wyglądania o poranku przez okno. Przeciera się... jest wiatr, więc jest też szansa, że się wypogodzi. Czasem na chwile dzień był łaskawy, słońce zerkało zza chmur ale Bałtyk zimną wodą bronił dostępu do swoich głębin - pozostawało więc dreptanie po plaży i mały flirt z falami. 
Ale dzieciowo nam:) Antosia potrzebuje jodu a my siebie tylko dla siebie. Szybką - mało przemyślaną  decyzję podjęliśmy i po prostu pojechaliśmy bez wielkich planów i oczekiwań.
Aby razem jeść, tuptać kilometry za rączkę z Tochną i nie spieszyć nigdzie. 
Wybraliśmy miejsce -  o tym innym razem. I w drogę.


Tylko podróż, nasza zmora, bo Tosia lubi jeździć autem, pod warunkiem, że nie jest w foteliku. Wyjazdy najczęściej planujemy w godzinach Jej drzemek - wtedy jest bez efektów dźwiękowych.
7-8 godzinna trasa wprawiała mnie w przerażenie. 
Ale Tosia przewrotna jest - wyruszyliśmy o 3.00 nad ranem - po godzinie podziwiania świata nocą - padła i do rana spała - potem przerwa na śniadanko, znowu sen, mały postój i obudziliśmy Ją na miejscu. Lepiej być nie może. Bez płaczu, żalenia i znanej mi doskonale znudki. Tyle, że jednak może być lepiej, bo drogę powrotną przespała ciurkiem. Nawet nocne ubieranie, montaż dziecięcia w samochodzie, nie zdołały Jej obudzić. Przerwa na zmianę pieluchy, kaszkę i kawa dla Taty Kukiełki. Potem sen do samego domu. Sama nie wierzyłam, że tak może być - ale było. Tabun atrakcji, zabawek, bajek i muzycznych niespodzianek nie był potrzebny. Spała i już. W czym więc problem by znieść też jazdę autem w innych okolicznościach? Nie wiem, być może sekret w większym foteliku? A może odpowiednie godziny podróży? 

Instrukcja obsługi mojego Dziecka w punkcie pierwszym zawiera szacunek do drzemek, pór kąpania i zasypiania. Gdy senna szuka smoka i tuli się znacząco. Wtedy cycuś, przytulaki i Antka śpi.
Tak i na wakacjach o drzemki dbaliśmy dla Antosiowego powera i naszego luksusu prostowania kręgosłupa. Znowu więc Tośka była łaskawa. I raz kolejny dowiodła, że błyskiem się adaptuje i rozpieszcza rodzicieli przespanymi nocami i solidnym snem w dzień. 
Nawet Zumba po sąsiedzku i piski dzieciaków podczas porannych animacji nie zagrażały żelaznemu snowi Antki. I co? Da się Córeczko? ;)

 
 
 
Antosia miała doskonałe warunki do penetrowania okolicy samodzielnie. Był też i milion atrakcji, które z Tatusiem za rączkę eksplorowali. Wszytko nowe, pierwsze. Wiatr i fale nad morzem. Bezkresna piaskownica i place zabaw. Nowe smaki i dziecięce towarzystwo, które Antka tak bardzo uwielbia. Mama i Tata full time. Słońce i woda, jak nigdy wcześniej nad Bałtykiem w bogatym wydaniu. Nawet mnie przekupiło. Wspomnienia zimnicy, średniej ryby na papierze, wietrznych dniach i badziewnych straganach ogrzało cudownie ciepłe słonce, przyjemny piaseczek i bryza od morza.
No i odpoczęłam, naładowałam akumulatory na jakąś chwile, nacieszyłam niespieszną kawą i chrupiącymi goframi. No i to RAZEM cieszy najmocniej. Kiedy Oni w tym piasku, w wodzie... patrzyłam ukradkiem myśląc, gdzie bym nie była uwielbiam z Nimi. I bez Nich świat byłby niczym. Tym razem świetnie trafiliśmy. I pogoda łaskawa. Dobry czas.


2 komentarze:

  1. Mam wrazenie ze coraz wiecej osob przekonuje sie do polskiego morza :) Ja bylam tylko raz na kilka dni i pogoda nam dopisala ale sama uwielbiam tez miejsca w ktorych wlasnie nie bede zastanawiala sie czy bedzie ladnie.Co ciekawe nad nasze tutejsze nie wybieram sie nigdy by plazowac;raczej kiedy pogoda jest taka do spacerowania.
    Z dzieckiem rzeczywiscie juz inaczej i wiecej powodow do radosci.
    Moja tez nie przepada za jazda samochodem .No ale widze ze wam pieknie to wyszlo:) Przypomina mi sie nasz 10 godzinny lot chocby,bo tez bylo lepiej niz przewidywalam.
    Fajnie ze udal wam sie wyjazd,odskocznia.To takie wazne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęśliwie z miejscem trafiliśmy idealnie. Ale wiesz ja nigdy nie byłam nad morzem wiosną czy jesienią - właśnie tak do spacerowania, ale od nas to jednak spory kawałek, dlatego. Ja nie jestem typem "smażeliny" co to plackiem leży na plaży - łapie raczej słońce w ruchu. Poza tym z Tosia nie ma innej opcji;)
      Własnie mówiłam Tomkowi o Lily - ze nie miała jeszcze 2 lat a tak pięknie zniosła lot samolotem - mówił - u nas to niemożliwe;) a jednak!
      Teraz trzeba wracać co cdzienności!

      Usuń