Kiedy zdarzył się Cud, jak życie moich Dzieci, w moim brzuchu, niczego więcej od Boga i świata nie się nie chce. Bo One to dla nas wszytko! Wtedy tylko życia i zdrowia dla Nich i dla nas pragnęliśmy. Nie przyszło mi nawet do głowy by o płci rozmyślać i patrzeć w monitor i tego co między nóżkami wyglądać. Gdy słyszałam na codziennym USG zimny komunikat lekarza "FHR++ " czyt. oba serduszka biją. Pozwalałam sobie oddychać. Z czasem nauczyłam się nie słyszeć listy zagrożeń, potencjalnych wad rozwojowych i tonu zdziwienia w głosie, że ciąża wciąż trwa.
Bo zachcianki były wyłącznie na kapustę i ogórki kiszone. Totalna niechęć do słodyczy. No i na nosicielkę chłopaków wyglądałam dla odwiedzających. Tylko na rozmyślanie na temat płci było nam zupełnie daleko
..bliźniak pierwszy (Antosia) to dziewuszka, bliźniak drugi (Poleczka) to dziewuszka - będą dziewuszki, i pora nam chyba w te dzieci uwierzyć... do dziś mi się kołacze po głowie.
Ale przyznaje najszczerzej, marzyłam by mieć Córeczki. By ten dziewczęcy szczebiot słyszeć. Piskliwe głosiki i szeptane tajemnice o miłościach. By być powierniczką. By wspólnie drogerie okupować. Warkocze zaplatać. Śmiać się przy kawie i babskie sprawy z dala od naszych mężczyzn omawiać. By wzruszać się wspólnie, wspominać i marzyć, grzebiąc stopami w ciepłym piasku.
Gdy małe sukienusie prasuje, na wieszaku układam. Gdy tycie spineczki ukradkiem w znikomą grzywkę upinam. Gdy po dziewczyńsku stoi przed lustrem i jakby z zachwytem odkrywa, że to, co w nim widzi podoba Jej się. Gdy kochaną Lalę Bombolę i Misia Stefana karmi i tuli jak mama dzieci.
Widzę w niej małą dziewczynkę, która za moment, za chwilkę...
Także wtedy gdy Tata w wieczornej kąpieli szoruje czarne kolaniska i gdy autkami mknie po podłodze z języczkiem na brodzie. Gdy kamykami do stawu rzuca. Gdy z Dziadkiem w traktorze jedzie.
Gdy patyki kolekcjonuje i wymachuje nimi zawadiacko. Wtedy także w niej widzę dziewuszkę.
Zabawa, która dla nas obu jest ogromną frajdą. Bliskość, która nie jest przypadkowa. Relacja, która jest esencją mojego szczęścia, to wszytko, to również zalążek przyjaźni. Przyjaźni na zawsze i bez roszczeń.
I choć do świadomej kobiecości długa jeszcze Jej droga, pierwsze kroki małe stópki stawiają w tym kierunki. Chce być dla niej pierwszym znakiem. Kiedyś ostoją i wyznacznikiem, by Jej kobiecość była czymś zupełnie naturalnym, świadomym. Pięknym. Aby dojrzewanie smakowało pewnością, wrażliwością i szczerym uśmiechem. Aby jako Kobieta była Szczęśliwa i zwyczajnie dumna z tego, że nią jest. Aby garściami czerpała przyjemność i zadowolenie. Aby miała w sobie siłę, która pomaga pokonać najtrudniejsze. I piękno - takie wewnętrzne, które zachwyca w koło, niezależnie o fryzury i makijażu i rozmiaru.
Dziś moja Córeczka w rozmiarze 74. Błękitnooka. W puszystym blond wydaniu. Z oliwkową karnacją. Zupełnie nie przypomina mnie - rodzicielki:) ale z pewnością babskie sprawy nas łączą!
No witajcie kochane. Cieszę się bardzo ze mieliście udany urlop a po nim wspaniałe wspomnienia i zdjęcia oczywiście. Wyglądacie super. Antosia po prostu rośnie jak na drożdżach. A wasze spódniczki też mi się strasznie podobają. wersja dla dorosłych też jest? nie wiedziałam. Emilko daj znać gdzie mogę ja znaleźć. A jeśli chodzi o mamy i ich córeczki to też mimo iż najważniejsze w życiu jest zdrowie to zawsze marzyłam o córeczce po cichu. To uczucie i radość wielka jak te nasze skraby dziewuszki cieszą się ze spineczek, sukienusi i buty próbują mierzyć i nie te taty lecz mamy zawsze;-))) Mimo tego ze ostatnio się jakos zimą widzieliśmy często zaglądam do Was tutaj. Ucałuj od Natalki i od nas oczywiście Waszą Tosię kochaną. Ściskamy Was mocno i z checia się spotkamy. Natalka, Karolina i Alek
OdpowiedzUsuńKarola kochana ale miło Cie czytać:) Wiesz ze w tym tygodniu o Was rozmawiałam z Tomkiem... na pewno sporo w tym kultury, wychowania, wzorców ale nie da się ukryć, że natura ma też swoje do powiedzenia. W takim razie musimy znowu powtórzyć spotkanie:)
UsuńCo do spódniczek to KIDS on the Moon - najfajniejsza spódnica jaką miałam kiedykolwiek. Coś więcej wieczorem napiszę Ci na prv
I buziaka wielkiego dla Was wysyłamy całą trójką!
UsuńDziewczyny gora :)
OdpowiedzUsuńAmen;)
UsuńPoplakalam sie na usg raz...Kiedy uslyszalam ze to dziewczynka. Ja wlasnie troche wstydzilam sie przyznac, ze marze o niej wlasnie, a tak bylo. Kiedy slysze "najwazniejsze zeby bylo zdrowe" to sobie mysle, ze tego przeciez wspominac nie trzeba; to oczywiste! Cieszylam sie ogromnie ze w koncu sie udalo, ze dziecko rozwija sie prawidlowo, pewnie, ale jak jeszcze uslyszalam, ze to bedzie ONA!:)))
OdpowiedzUsuńp.s. Tosi juz jak wloski ladnie urosly:)
Pewnie gdybym była mamą synów - ten post miałby tytuł "Damsko-Męskie" sprawy:)
UsuńA włosy tak - mam nawet wrażenie ze ma troszkę włosy jak Lily bo grzywka krótka a z tyłu już ostro rosną. To kwestia tego, że Tosia wciąż śpi na brzuchu:)
zdjęcia piękne! a te znad morza w lesie.. cud miód malinki! :))
OdpowiedzUsuńe.
Zdjęcia z lasu by Tata:) a te powyżej z użyciem Twojego obiektywu <3
UsuńZa każdym razem gdy czytam Wasz wpis ( Wasz, bo choć Antosia nie pisze i Mąż też gdzieś z ukrycia, to jednak gdyby nie Oni tego bloga pewnie by nie było:)) z jednej strony od razu się uśmiecham, tak już polubiłam tę Twoją dziewuszkę. Jest dla mnie kwintesencją siły,odwagi i uporu w tak malutkim ciałku. Przy tym jest tak rozkoszna i słodka. Ale z drugiej strony odczuwam wstyd i zażenowanie. Kiedy czytam to, co piszesz, w jakie słowa to ubierasz, jakie uczucia wypływają z tych tekstów to czuję,że ja się nie sprawdzam. Mam dwóch chłopców ( 10 miesięcy i 5 lat), których kocham tak, że czasem mi się płakać chce, że mogłoby im się coś stać. A jednak mimo tego pokładu uczuć, tak często ich zawodzę. A to krzykiem gdy sił już brak na tłumaczenie, a to włączeniem bajki gdy już nie mogę po raz 16 czytać tej samej historyjki. Skupiam się na tym bardziej, że wciąż jest do zrzucenia kilka kg po porodzie, albo że trzeba przecież posprzątać, poodkurzać bo jak ktoś przyjdzie i zobaczy taki bałagan... Więc weź synku grę i pograj...
OdpowiedzUsuńEch, a chciałam być matką idealną.
Jesteś dla swojej Tosi taka jaką ja chciałam być dla moich chłopców, tylko gdzieś po drodze jakoś wyszło inaczej.
To co piszesz o Antosi jest szalenie miłe, dziękuje. Ale chyba zagalopowałaś się w krytyce nad sobą. Ja nie jestem matką idealną. Nie ma takich. Codzienność jest solidną dawką egzaminu naszej codzienności, czasem cholernie trudnym. Zazwyczaj gdy coś ważnego się ma wydarzyć, gdy potrzebuje spokoju, czasu dla siebie, tych cholernych porządków trzeba Antosia śpi nieregularnie, krócej niż zwykle i plan bierze w łeb. I czasem ze złością biegnę do Jej pokoju z nianią w ręku a drugą w mące.... ale jak ją widzę, złość mi mija, jak ten śpioch z odciśnięta buzią od smoczka przeciera oczęta. Przy Niej nauczyłam się odpuszczać.... wiesz mi jednak idealne mamy to te, które kochają swoje dzieci. Nie zaś te, które mają bezpyłowe domy i zawsze czas. To nierealne. Czasem jest obiad dwudaniowy i pranie w kostkę poskładane, lśniąca podłoga a czasem zabawa kisielem na podłodze i sajgon ale wszyscy mają wielką frajdę. Musisz tez wiedzieć, że zdjęcia i blog to inna rzeczywistość. I choć emocje opisuje najszczerzej trudno bym zdobiła teraz fotkę stołowi, na który aż klei się po wspólnym śniadaniu! a tak jest - tak nie ma w domu idealnym! Pozdrawiam najcieplej Ciebie i Chłopaków
Usuń