Akty i sceny kukiełkowej rzeczywistości Antosi, czasem soczyście umajone didaskaliami, czasem z dramatu powstałe lub pełne komedii... A bohaterka Antosia każdego dnia gra siebie... Cudowne Dziecko. Bo Cuda się zdarzają...

16 stycznia 2013

I had a dream

Miałam sen. Gdyby to, co w nim zobaczyłam było rzeczywistością śmiało można nazwać ten sen koszmarem.
Wróciłam do domu...skąd? Nie wiem, jak to w snach bywa. Mało było jasne, czemu Antosia była dla mnie dziwnie starsza, choć dalej w swoim rozmiarze 68. Wyciągała łapki w moją stronę. Przywitała mnie pięknym, szczerym uśmiechem, jakby stęskniona. Biorę ją na ręce, tulę i czuje ciepło, które uwielbiam, jej puchate włoski o zapachu właściwym jedynie niemowlakom.
Tylko patrzy na mnie jakoś inaczej - jakby  bardziej dojrzale, jakby rozumiała gdzie byłam... i znowu ten uśmiech, a tam z małej, drobnej buźki błyszczące ząbki, pełna buzia malutkich jak perełki białych mleczaków.



I budzę się. Kukiełeczka znaczy, mnie budzi. I faza na bezsenność jest. Antka wtulona we mnie coś mruczy, smoczek wyciąga, i bach jest już na podłodze, nóżką macha, podszczypuje mnie ale nie śpi. I na śpiącą nie wygląda. 
Śpiewam setny raz słowa naszej kołysanki-zmyślanki... i plączę się w niej, i w kółko to samo.


moja córeczka, moja laleczka, moja kochana perełeczka,
taka malutka, taka, słodziutka, taka prześliczna i wesolutka,
jedyna taka na całym świecie, drugiej takiej nigdzie nie znajdziecie
jest podobna, lecz mieszka w niebie, każdego dnia modli się za Ciebie...

Antka zaczyna mi wtórować ... i po spaniu, zupełnie. Odkładam do łóżeczka a tam odkrycie nadajnika od niani elektronicznej. Zabawa na całego, jest też stopa, która nawet w pajacu smakuje wybornie. Szczebelki, cienie, miś Stefan, kolorowe pompony i bombeczki  nad łóżeczkiem nocą zyskują inną wartość  - wszytko takie interesujące. I zerka... wyuczone "a kuku" dziwnie nie cieszy mamy - siedzi z posępna miną i szepcze do taty - Ona już tak od drugiej, a mamy 3.15. 
I zaczyna się marudzonko. A ja, matka, w swej naiwności myślę, że to ze zmęczenia - a to Antosia chce  tatusia nastraszyć. Tata jednym okiem patrzy, drugim śpi. Tak, tak umie, cwaniaczek jeden.
Po 2 godzinach zasypia. I śpi słodko, do samej 7.10. 
A ja lekko nieprzytomna, za to mocno niezadowolona, otwieram oczy i próbuje przypomnieć sobie jak się nazywam. 
Złość szybko mija. No może wolniej na siebie - przecież nikt nie zabronił mi wczoraj zasnąć razem z Kukiełeczką.
I jest ranek. Nasz ranek, która obie uwielbiamy - ja nawet do szaleństwa. Pamiętam niemal każdy - może dlatego, że płyną fazami - po kilka tygodni. 
Wtedy nagle wraca do mnie ten sen. Sen, w którym przegapiłam czas ząbkowania mojego dziecka. Mnie się wydawało, że wyszłam na chwilę, że Kukiełeczka przecież leży w łóżeczku i czeka na mnie. Dziwnym trafem pod moją nieobecność czas gonił szybciej niż bym chciała.
Może dlatego tak panicznie boję się powrotu do pracy? Może dlatego w głowie i sercu szukam czegoś, co pozwoli spędzić z Antką każdy ranek przez kolejne 3-4 lata?
Aby nic nie umknęło. Abym nie musiała nadrabiać popołudniami i w weekendy. Aby rejestrować każdą chwilę jej stawania się... bycia i kroku w samodzielność. Tak bardzo chce opowiadać co robiłyśmy, a nie słuchać co robiły z babcią, z nianią... Nie chce oddać nikomu przywileju naklejania plastra na stłuczone kolanko, ani karmienia łabędzi w naszej rzece, ani zbierania stokrotek, ani rozczesywania splatanych włosów rankiem.
Tylko jak to pogodzić? To jasne, że nie postawie na szali Antki i pracy bo ta druga nie ma szans. Ale nie dla przyjemności muszę tam wrócić. Dom się kończy budować a kredyt jakoś złośliwie nie chce się sam spłacić.


Odwlekam ten czas, gdy wbije się w poranny makijaż ze sztucznym uśmiechem, który znaczył będzie, że cieszę się, że wracam "do ludzi" i zostawiam pieluchy z radością.
Plan przewidywał, że stanie się to wtedy gdy Antosia samodzielnie wstanie i pójdzie. To absolutnie minimum.  Kiedy? Nie wiem.

Nowy rok to zaledwie 2 tygodnie a Antosia zaskakuje mnie każdego dnia. 
W szale zabaw typu "fixum dyrdum", które obie uwielbiamy, Antka nagle zaczeła  stawiać kolejne, samodzielne kroki. Tam gdzie brzęczy, gra coś czy melodia jest choćby  w tle, Kukiełeczka buja się na boczki i czeka łakomie na brawa.Tańczy - po mojemu:)
I te jej puchate włoski - więcej ich ostatnio. Spineczki czekają.

I straszy...szczególnie babcie....cała podryguje i robi "huuuuu" - wszyscy rzecz jasna przerażeni;)

Albo najpiękniej dla mnie, macha główką oczywiście na znak "nie, nie, nie, nie" I cieszy, cieszy w każdym momencie ujawniając dwa białe ząbki. Ząbki, których nie przegapiłam, przy których byłam. Chce też śledzić kolejne.
Ale niani po cichu szukam, pytam, pytam i buduje jej rysopis psychologiczny w głowie. Ktoś chętny?

Gdyby tylko starczyło mi talentu i odwagi byłabym jedną z mam pracujących w domu. I w końcu dała upust temu co mi w duszy gra...







7 komentarzy:

  1. Spoznie sie do pracy przez Twojego bloga.
    Powiem Ci,ze zawsze zawsze krzyczalam, ze co to dziecko, ja do pracy ide. Trwalo to do urodzenia Lotte. Nie wyobrazam sobie nie miec czegos dla siebie np jednego dnia pracy. Nie obrazilabym sie gdybym taka mozliwosc miala :)
    Moj feminizm poszed juz dawno w sina dal z pieluchami i nawet sie z tego powodu nie wsydze...

    OdpowiedzUsuń
  2. No jak we wszytkom dobry jest rozsadek. Kto wie - może mnie się za jaką chwile zmieni, popuszczę te peowninę. Teraz na myśl o powrocie do pracy ...wrrrrr

    OdpowiedzUsuń
  3. Emilko, pamietam te rozterki i bol na sama mysl, ze bede ja musiala "oddac".U nas macierzynski trwa bardzo krotko, zbyt krotko.Przedluzylam go sobie nieco, ale i tak wydawalo mi sie niewystarczajaco.
    czulam sie okropnie, myslalam ze wszystko mnie ominie...Nie ominelo, a ona byla w takim wieku, ze te rozstania odbywaly sie mniej bolesnie, wydaje mi sie,niz gdybysmy to zrobily pozniej;kiedy byla juz bardziej swiadoma.
    Uwielbiam z nia byc, nie lubie pracowac i klne sobie pod nosem za kazdym razem.Z drugiej strony jak sie czasem zasiedze w domu przez kilka dni, dumajac nad tym co gotowac (kiedy pracuje nie musze he he) to tez idealnie nie jest.Mala chodzi do przedszkola z checia, po powrocie entuzjastycznie opowiada ze byla u dzieci, co robila.Mysle ze obie ciesza nas te jej kontakty towarzyskie;)Ja natomiast mam czas by za nia zatesknic. Jest po prostu ok.
    Na poczatku bedzie ciezko i okropnie...to na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  4. I wlasnie o to mi chodzi ten dzien przerwy pomiedzy garami i pieluchami. Ten dzien tylko dla siebie i swojej pracy.Ale praca na pol etatu odpowiada mi okropnie.
    I tak jak Ewa mowi, male swietnie spedzaja czas z rowiesnikami.
    Wierze, ze bedzie trudno Tobie( kiedy pierwszy raz zawiozlam Lotte do zlobka miala 6mcy.Wychodac plakalam jakbym ja do adopcji oddawala az zapomnialam sciagnac butow ochronnych i poszlam w nich do auta), im poziej Kukielke "zostawisz", bedziej jej trudniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to już za późno - podobno w 10 miesiącu najtrudniej zostawić dziecko. Tzn lepiej nie zostawiać bo to przełomowy moment w świadomej relacji z mamą. Ja to widzę też po Tośce. Ale nie zostawiam jej póki co... Tylko jakaś niania jest potrzebna - Ewa, Agata - polecicie instytucje babysitter;)? Może latem, albo wczesną jesienią wrócę do pracy na część etatu. Ja zamiast tego jednego dnia pracy znalazłabym coś innego tylko dla siebie, ale jakoś moje konto nie akceptuje tego rozwiązania

      Usuń
  5. Zostawiłam, jak miała rok. Dałyśmy radę i ty też dasz, musisz się, jakby to rzec, by źle nie zabrzmiało, nastawić odpowiednio.
    Jeśli trafisz na właściwą nianię, nie będziesz miała poczucia, że coś tracisz.A dziecko ZAWSZE zna różnicę między Mamą a nianią:)
    Kiedy wracasz do pracy? Zapytać naszą Panią Marysię? Miałybyście bliziutko!
    Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie to nastawienie Madziu chyba najgorsze. Już kombinuje na wszystkie sposoby jakby tu się wymigać. Wiem, że ten czas nastąpi już za kilka miesięcy. Przeżyjemy obie... A co do P. Marysi, to na razie nie zawracaj jej głowy, bo ja nie wiem kiedy dokładnie wrócę, miało być w kwietniu, potem w czerwcu, teraz coś myślę o tym by wrócić jesienią. Będę pamiętać w razie czego. Ściskam

      Usuń