Niestety dobrze wiem jak brzmi dźwięk aparatury ratującej życie. Każdego dnia z tyłu głowy słyszę melodie grane przez pompy respiratora. Nawet nazwy leków pamiętam, które lekarze nerwowo wykrzykiwali próbując ratować moja Córeczkę. Te linie prostą na monitorze, którą dotąd z filmów znałam. I kolejną próbę defibrylatora. Kilka najdłuższych godzin w naszym życiu było walką, w której nic nie mogliśmy zrobić. Poza modlitwą. I błaganiem by spróbowali jeszcze raz, i jeszcze raz.
Wszytko pamiętam, choć wcale nie chcę.
Wtedy nie mogłam nic zrobić. Tylko patrzeć i czekać. Ufać, że robią to najlepiej jak tylko to możliwe.
Po powrocie do domu z Antosią lista zagrożeń wydawała mi się nieskończonością. Z czasem rzeczywistość oswoiła nas z nimi. Ale do tej pory nie umiem położyć Antosi nie włączając monitora oddechu. Są jednak takie zagrożenia, które sekunda nieuwagi dorosłych i pomysłowość dzieci może spowodować tragedię.
Ten strach o życie Antosi jest jak tatuaż ... chyba już na zawsze. Ale wiem dobrze, że nie wystarczy się bać. Wiem najlepiej, że trzeba umieć i nie bać się pomóc. Umieć udzielić pierwszej pomocy, ratując życie.
Chyba w odniesieniu do dzieci najbardziej ta pomoc zaczęła mnie interesować.
Gdy Antosia miała 11 miesięcy tuż przymnie spadła z łóżka. Byłam 2 kroki od Niej. Dwa, za daleko.
Co dostałam od mojego brata... ech, długo by pisać. Chwile po tym gdy badał jej odruchy czy wszytko jest w porządku wiedziałam, nie umiałabym jej pomóc gdyby tego potrzebowała.
Ale jest On. Co z pasją się urodził. Taką do kości. I łbem wielkim, co to wszytko pochłania, w kilku językach, i wciąż z niegasnącą przyjemnością. Nie z klapkami na oczach, ale holistycznie, mądrze.
Taki szukający, dociekliwy choć z artystycznym bałaganem w głowie.
Kiedy 10 lekarzy stanęło nade mną 17 tc, podsuwając mi papier do podpisania, ze zgodą na usunięcie ciąży miał odwagę podważyć ich teorię, mimo, że część z nich to jego wykładowcy.
Ja mam takie szczęście, że mam zawsze kogoś kto z decyzją pomoże. Kto doradzi. Do jakiego lekarza pójść, albo, że wcale nie trzeba. W sobotnią noc Antosię osłucha. Dotąd zawsze skutecznie ratując przed zapaleniem płuc w porę nakaże podać antybiotyk, gdy ja się opieram. Czy choćby krew pobierając bez wielkich wypraw do ambulatorium. Tych sytuacji było setki. Taki "lekarz rodzinny" ale z prawdziwego zdarzenia.
Takich matek jak ja...co z przerażeniem myślą o dziecięcym zadławieniu, bezdechu czy poparzeniach jest całe mnóstwo. Takich, co pomóc nie potrafiłyby, co nie umiałyby własnemu dziecku życia uratować gdyby los postawił je w takiej sytuacji.
Czasem wystarczy drobny gest, kilka wdechów powietrza ucisk i ratujesz życie. Prosta sprawa.
Skoro szkoli kierowców, nauczycieli, przedszkolanki, skoro niemal każda firma stara się by ich pracownicy mieli takie kursy za sobą.... czemu dla nas rodziców jakoś o tym cicho?
Namówiłam więc Tomka, mojego brata aby takie szkolenie dla rodziców, niań, opiekunek zorganizować.
We wroclawiu szkolenie już za nami.... następne w Warszawie, Opolu, Poznaniu - ktoś chętny?
Piszcie na maila tomasz@emergencyarts.pl zaglądnijcie tu
Do zdjęć złapany tuż przed dyżurem... ale dla Antki to niezwykła frajda - ukochany wujek Tiom, który bada z nią misia Stefana i w dodatku " minikin", co ma miękki brzuch - pełnia szczęścia;)
Takich matek jak ja...co z przerażeniem myślą o dziecięcym zadławieniu, bezdechu czy poparzeniach jest całe mnóstwo. Takich, co pomóc nie potrafiłyby, co nie umiałyby własnemu dziecku życia uratować gdyby los postawił je w takiej sytuacji.
Czasem wystarczy drobny gest, kilka wdechów powietrza ucisk i ratujesz życie. Prosta sprawa.
Skoro szkoli kierowców, nauczycieli, przedszkolanki, skoro niemal każda firma stara się by ich pracownicy mieli takie kursy za sobą.... czemu dla nas rodziców jakoś o tym cicho?
Namówiłam więc Tomka, mojego brata aby takie szkolenie dla rodziców, niań, opiekunek zorganizować.
We wroclawiu szkolenie już za nami.... następne w Warszawie, Opolu, Poznaniu - ktoś chętny?
Piszcie na maila tomasz@emergencyarts.pl zaglądnijcie tu
Do zdjęć złapany tuż przed dyżurem... ale dla Antki to niezwykła frajda - ukochany wujek Tiom, który bada z nią misia Stefana i w dodatku " minikin", co ma miękki brzuch - pełnia szczęścia;)
Bardzo mnie wyruszyła twoja historia!i zgadzam się że kursy dla pierwszej pomocy powinny już istniejeć od dawna!ale nigdy nie jest zapóźno zapoznać się z nimi!Ja osobiście bardzo bym chciała mieć taki kurs od tomka,który wiem że swoją pracę wykonuje z sercem i ogromną pasją!pamiętam go z dzieciństwa,jak robił eksperymenty i mówił o medycynie!tak mocno w to wierzył że jego największe marzenie się spełniło!macie z kogo być dumni!pozdrawiam i caluję.
OdpowiedzUsuńAgata Racjan
To prawda od dziecka nie wiele Tomkowi się zmieniło. Nadal cel ten sam. Choć trudny i obarczony ogromnym wysiłkiem. Zwłaszcza, że to nie tylko studia - on lubi wziąć na siebie dużo. Czasem bardzo dużo. I to prawda, jestem z Niego niezwykle dumna. Dziękuje i Was również ciepło pozdrawiam
UsuńBardzo mnie wyruszyła twoja historia!i zgadzam się że kursy dla pierwszej pomocy powinny już istniejeć od dawna!ale nigdy nie jest zapóźno zapoznać się z nimi!Ja osobiście bardzo bym chciała mieć taki kurs od tomka,który wiem że swoją pracę wykonuje z sercem i ogromną pasją!pamiętam go z dzieciństwa,jak robił eksperymenty i mówił o medycynie!tak mocno w to wierzył że jego największe marzenie się spełniło!macie z kogo być dumni!pozdrawiam i caluję.
OdpowiedzUsuńAgata Racjan
Tomku robisz wielką rzecz ;-)))))))))) dziękuję Ci w imieniu mam.
OdpowiedzUsuń<3 Kochana Marzenka!
UsuńPieknie piszesz wiesz? Ja sie nawet czesto nie wzruszam, a potrafisz mna ruszyc...
OdpowiedzUsuńJuz chyba nie raz ci mowilam, ze taki brat to skarb.Komu jak nie tobie, tacie Tosi, bratu zalezy najmocniej na zdrowiu i prawidlowym rozwoju malej?
No i od Tomka czuc te pasje i powolanie!Juz od lat!
Ja sie na taki kurs pisze jesli tylko uda sie nam jakos zgrac!
Dziękuje Ewa... ale masz racje. Bez niego byłoby trudniej. Często miał odwagę iść pod prąd. Gdy w 17 dobie po urodzeniu dzieci trafiłam na chirurgie z zapaleniem woreczka żółciowego lekarze wmawiali mi jakąś straszną chorobę wątroby. Tomek zebrał wyniki - sam robił skomplikowany rozmaz krwi by powiedzieć, że to tylko trudna ciąża osłabiła wątrobę. Oni się uparli - żeby mnie wywieść do szpitala zakaźnego. Tomka nazywając krnąbrnym i niepokornym. Ale był na tyle pewien ze to mylna diagnoza, że kazał wypisać się na własne żądanie - tak zrobiłam :) i miał rację. A ja mogłam zostać w szpitalu w którym była Antosia.
UsuńA kurs kto wiem - może zorganizujemy tam abyś na niego trafiła.
super pomysł! już polubiłam i będę czekała na Warszawę!
OdpowiedzUsuńDżiz! Jaki ten nasz Tomasz przystojny :)
OdpowiedzUsuń:) no taki nam wyrósł. My z takiej przystojnej familiady Madziu:)
UsuńNowa postać teatrzyku... jakaż miła dla niewieściego oka... i przy tym z niesamowitą pasją!!!!
OdpowiedzUsuńNowa-stara postać ;) dla mnie bardzo ważna! I mimo, że ta pasja to praca - wciąż oczy mu się święcą gdy tylko może pomóc, szuka, drąży, nie odpuszczam.
Usuńja przeszłam taki kurs http://medycynaratunkowa.com
OdpowiedzUsuń