Akty i sceny kukiełkowej rzeczywistości Antosi, czasem soczyście umajone didaskaliami, czasem z dramatu powstałe lub pełne komedii... A bohaterka Antosia każdego dnia gra siebie... Cudowne Dziecko. Bo Cuda się zdarzają...

25 czerwca 2014

Mam zmartwienie, Antosia ma skórę atopową, a nasza pediatra ma rację






Jakoś tak się szczęśliwie złożyło, że w mojej rodzinie nie ma alergii. Nie straszne mi pyłki, kwiatki, koty, leśne mchy i te inne, co wiosną solidnie dokuczać potrafią.
Antosia urodziła się ze skórką cienką jak bibułka.  Patrzyłam na nią widząc niebieskie żyłki dźwigające cząsteczki tlenu... nawet bałam się, że tak jej zostanie. Każdy plasterek odrywany z brzuszka zostawiał rany. Z czasem jednak ta jej delikatność przybierała na mocy, kolorach i sile.
Teraz ma piękną, oliwkową cerę po Tatusiu.







Jakoś bez szalonej ściślej diety ale rozsądnie wprowadzałam pokarmy. Mleko krowie ostrożnie ale bez najmniejszych oznak nietolerancji. Zimą jednak zaczerwienienia pod kolanami zaczęły mnie niepokoić. Nasza Pediatra od razu powiedziała, że to Atopowe zapalenie skóry... żeby nabiał odstawić, ale dopiero po jakimś czasie dermatolog mnie przekonał. Od drzwi gabinetu przywitala nas diagnozą...cera atopowa - po MAMIE... co? myślę? Ja ?
Niech będę ja...ale czemu Ona?

Różne fazy, na szczęście bez jakichś wielkich ognisk zapalnych. Jeden, drugi specyfik, bezmleczna dieta i takie sobie efekty. Raczej marne... 
Ostatnio jakieś ziołowe mazidło jakby złagodziło szorstkość brzuszka, Antosia przestała go drapać. 
Może więc wcale to nie mleko... A może nawet ta ilość, którą łyka z moim pokarmem wystarczy by miejscowo podrażnienie się utrzymywało.
Mam wiec zmartwienie, Antosia ma skórę atopową, a nasza Pediatra rację.

01 czerwca 2014

Biegiem rowerkiem

Takie dziecko, co nie siedzi w miejscu. Nie lepi z plasteliny, nie bawi się w lalkami godzinami. Nie układa zawiłych puzzli, nie koniecznie uwielbia samodzielne z klocków budowanie.
Takie dziecko, co ciągle w ruchu, bez przerwy z apetytem na podskoki i mocno zafiksowane na punkcie pojazdów mechanicznych - Antosia.
Drobna dziewczynka o niebieskich oczach i złotych włosach. Swoją miną potrafi nieźle zmylić - spokojna słodycz :) Otóż nie!
Zanim jeszcze mówiła MAMA doskonale traktora dźwięk potrafiła naśladować. 
Wszystko, co na kółkach było fascynujące. Wózek drewniany - prezent na pierwsze urodziny, bardzo mocno eksploatowany. Potem był kład, traktorek starszego kuzyna. Wczesną wiosną pierwszy rower na  kółkach. Tyle, że pedały raczej były nieużywane - wolała  napęd własnych nóg. 



Przyszła więc pora na rower. Zdecydowaliśmy się na biegówkę. O walorach tego typu rowerka pisać nie będę bo dziś ma on już swoją szeroką rzeszę fanów.
My stawialiśmy na rower, który razem z Tosią będzie rósł. Wybraliśmy jeden z najmniejszych dostępnych na rynku... No i co tu dużo mówić jego "look" też kradnie serce. Jedyna wątpliwość czy na pewno na Tosię nie będzie za duży - bo Ona drobina przecież.

Prezent na Dzień Dziecka nie doczekał swojej daty. Antosia na widok roweru wykazała ostrożny zachwyt... siadła i pojechała. Najpierw głównie uprawiała jazdę chodzoną. Kilka dni zajęło jej, nim zaczęła swobodnie jeździć. Teraz już po prostu pędzi. Mknie, goi gdy tylko prosta droga na to pozwoli. Świetnie pokonuje krawężniki, rozpędza się i taranuje przeszkody, kałuże z podniesionymi nogami. Nasze spacery z wózkiem zamieniłyśmy na wycieczki rowerowe. 
Brak jednak u nas na wsi bezpiecznych i wygodnych tras, chodników.

Jak tylko wyjeżdża w podwórka  rozwija szaloną prędkość. Biegniemy za nią z przerażeniem, że mogłaby upaść. Ale radzi sobie doskonale. Teraz potrafi już przemierzać coraz trudniejsze tereny, uwielbia pokonywać  kałuże z nogami w górze, rozpędzając się tuż przed nią.
Nawet w domu robi kilometry rowerem. Z pewnością rower to jedna z najbardziej trafionych zabawek. I dla jej koślawych stópek jest idealny.